Twarz -N od mojej dzieliło dosłownie kilka centymetrów. Serce biło mi, jakby za chwilę miało wyrwać się z piersi. Wiedziałam, że nic mi nie może zrobić, lecz mimo tego po moich policzkach płynął strumień łez. Byłam w sytuacji bez wyjścia. Nie mogłam się ruszyć. Miałam wrażenie, że gdy ruszę się chociażby o centymetr, będę zniewolona jeszcze bardziej. Nie wiedziałam co mam robić, lecz nagle odezwał się we mnie instynkt samozachowawczy. Chwyciłam świecznik stojący na szafce obok i z całej siły uderzyłam postać. -N natychmiastowo runął na ziemię, a ja zaczęłam szarpaninę z drzwiami. Czułam się bezsilna, oczy miałam zamglone łzami. Muzyka z dołu zamieniła się w jeden wielki szum, jakbym stała za ogromną kotarą. Szarpałam za klamkę, lecz to nic nie dawało. Krzyczałam, lecz nikt mnie nie słyszał. Nie wiedziałam, jak mocno przywaliłam w obcego. Istniało prawdopodobieństwo, że zaraz się podniesie. Po chwili desperacko rzuciłam się całym ciężarem na drewniane drzwi. Adrenalina buzowała w moich żyłach. Nie czułam już nawet bólu. Drzwi niespodziewanie się otworzyły, a ja z łomotem wypadłam na korytarz. Szybko zatrzasnęłam wrota za sobą. Hol był pusty, a prywata na dole trwała w najlepsze. Jedyne o czym myślałam to to, żeby po prostu się stąd uwolnić, uciec jak najdalej. Zbiegłam pospiesznie w dół schodów. Parter był bardziej zatłoczony niż wcześniej, przyszło wiele nowych osób. Mogę się założyć, że 3/4 nawet nie zna Jake'a. Zaczęłam przepychać się przez pijany tłum w stronę wyjścia. Nie mogłam się uspokoić, zrobiło mi się piekielnie gorąco, cały czas potykałam się o ludzi lub przedmioty na ziemi. Wśród imprezowiczów nie było nikogo znajomego. W którą stronę bym się nie odwróciła, wszędzie byli ludzie. Byłam otoczona z każdej strony. Pułapka.
-Hej Laleczko, zatańczymy! - szybko znalazłam się w objęciach jakiegoś faceta.
Pospiesznie odepchnęłam go od siebie. Dotarło do mnie, że mam więcej siły niż zazwyczaj, bo koleś poleciał do tyłu tratując kilka innych osób za sobą. Jego przekleństwa przeplatały się z krzykami imprezowiczów i francuszczyzną osób, na które wpadł. Drzwi na zewnątrz znajdowały się jakieś półtora metra ode mnie. Wydawało się, że to dystans niemożliwy do przebycia. Zaczęłam rozpychać się łokciami, a gdy dotarłam do celu, wypadłam na zewnątrz upadając na kolana.
-Halo, nic ci nie jest? - ktoś podniósł mnie na nogi, lecz wyrwałam się z jego ramion, zataczając się.
Przed oczami miałam tylko mrok z rozmytymi plamami jakiegokolwiek obrazu. Próbowałam odzyskać ostrość widzenia, lecz zamiast tego, zwymiotowałam na sam środek ganku. Nagle zobaczyłam samochód Rikera wraz z blondynem w środku. Podniosłam rękę i krzyknęłam, lecz z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk. Brązowooki zauważył mnie, wypadł i z auta i szybko do mnie podbiegł. Mówił coś, ale nie rozumiałam ani słowa. Chwycił mnie w pasie i poprowadził do samochodu. Dalej pamiętam tylko pustkę.
*** Ross' POV***
~~~
Stałem przed pomieszczeniem, do którego wrzuciliśmy Jordan. Nie wiedziałem co się właśnie stało. Przed oczami miałem na przemian mroczki i karuzelę. Zamknąłem na chwile oczy i oparłem się o drzwi. W głowie okropnie mi huczało. Czułem, że jak zostanę tu chwilę dłużej to zwymiotuję. Nagle poczułem, że grunt zaczyna zapadać mi się pod nogami. Gwałtownie otworzyłem oczy i zdałem sobie sprawę, że jak długi runąłem na ziemię. Po policzkach zaczęły płynąć mi łzy a w uszach czułem świdrowanie. Podniosłem się na łokciach i przytrzymując się stolika na kawę podniosłem się z posadzki. Przeszedłem kilka kroków i znów wywróciłem się na płytki. Nie mogłem dłużej wytrzymać. Zrobiło mi się piekielnie duszno. Rozglądałem się za jakimśkolwiek wyjściem do łazienki. Niestety mój organizm zupełnie się zbuntował i zwymiotowałem prosto przy zejściu na schody. Zataczając się i plącząc o własne nogi znalazłem wyjście na patio na dachu. Wypadłem na zewnątrz. Zimne powietrze błyskawicznie przeszyło moje płuca. Podeszłem do poręczy. Gdy tylko spojrzałem w dół, reszta zawartości mojego żołądka podeszła mi do gardła i znów zwymiotowałem. Głośna muzyka zamieniła się w nieznośny jazgot. Upadłem na kolana i przycisnąłem ręce do uszu. Miałem wrażenie, że krzyczę, lecz jednocześnie żaden dźwięk nie wydobywał się z moich ust.
Nagle usłyszałem huk, jakby wystrzał z pistoletu. Na dole gwar zamienił się w jednogłośne wrzaski i piski. Podniosłem się z ziemi jak oparzony i rzuciłem się do wyjścia. Szarpiąc za klamkę wybiegłem na korytarz zostawiając za sobą wyrwane zawiasy. Marmurowe stopnie przeskakiwałem co dwa. Wszystko szło dobrze, gdy nagle w połowie straciłem równowagę i runąłem w dół. Wiłem się na zimnych kaflach łapiąc za głowę. Gdy spojrzałem na ręce, ujrzałem ogromne plamy krwi. Rozejrzałem się dookoła - wszędzie pełno ludzi leżących na ziemi w plamach krwi. Moje blond włosy również były spowite czerwoną cieczą, nie wiem czy moją od rozbicia głowy po stoczeniu się po schodach, czy którejś z ofiar. Nie miałem bladego pojęcia, czy poległe osoby żyją czy nie. W głowie mi wirowało, myślałem, że zwymiotuje, bo treść żołądka, o ile cokolwiek tam jeszcze było, podeszła mi do gardła, lecz udało mi się opanować sytuację i nie zwymiotować po raz trzeci. Jedynym czego pragnąłem było wytoczenie się na zewnątrz. Przechodziłem przez ciała spowite na ziemi i przepychałem się przez resztę imprezowiczów pogrążonych we wrzaskach i panice. Mgła z maszyny do dymu świdrowała mi w oczach, doprowadzając do potężnego łzawienia. Lecz może to były już łzy bezradności, bezsilności. Wyczołgałem się w końcu na sam podjazd, oparłem się o ogrodzenie i zamknąłem oczy. Nie wiedziałem co robić. Pachniałem przemieszaniem alkoholu, krwi i wymiocin, których, razem z krwią, przyschnięte plamy miałem na ubraniach i we włosach. Na chodniku po drugiej stronie zobaczyłem samochód Rylanda. Niemalże na czworaka dostałem się do pojazdu, który ku mojej uciesze był otwarty. Nie miałem kluczyków, ale znałem sposób odpalania "na kable". Wyłamałem deskę pod kierownicą i zacząłem zabawę kabelkami i zapaliczką. Samochód po krótkiej chwili odpalił. Zawróciłem pojazd i ruszyłem w stronę domu. Widziałem podwójnie, ale miałem pełną kontrolę nad samochodem. Chciałem być najdalej od LA, od tego cholernego domu, ale nie miałem, gdzie pójść, nie miałem nikogo, ani żadnego miejsca, więc przyjąłem kierunek dom z nadzieją, że nie dojdzie do konfrontacji z rodzeństwem. Mroczki przed oczami powoli ustępowały, lecz karuzela nadal gnała w swoją stronę. Ciała, strzały, wymiociny, więcej ciał, krew. Nie pamiętam nic więcej. Od zbrodni do zbrodni. Przycisnąłem mocniej pedał gazu, gdy wprost przede mnie wyjechała ciężarówka. Intuicyjnie szarpnąłem za kółko, aby uniknąć czołówki. Samochód wpadł w poślizg. Mówiłem młodszemu, żeby poszedł na jebany przegląd i zajął się tym rzęchem. No nic, przynajmniej skończę żywot w dość ciekawych okolicznościach. Ostatnie co pamiętam to uderzenie w jakieś drzewo. A może to był mur?
***
Rydel po dość burzliwej sytuacji i rodzinno-przyjacielskich perturbacjach znalazła się w domu. Zazwyczaj po imprezie wskoczyłaby prosto do wanny z maseczką na twarzy i relaksacyjną muzyką płynącą z głośników w jej łazience, lecz obecnie nie mogła nawet zebrać myśli. Podeszła do czajnika i wstawiła wodę kawę. Liczyła na to, że ocuci się. Ostatnią rzeczą, której pragnęła było położenie się do łóżka i sen. To niby nic wielkiego, zwykły pocałunek, ale dla niej, niewinnej, poukładanej dziewczyny było czymś więcej, na pewno nie pijackim poalkoholowym bełkotem płynącym z ust przyjaciela rodziny. Wiedziała, że ta impreza nie była dobrym pomysłem.
Z toku przemyśleń wyrwało ją pstryknięcie oznaczające, iż jej kawa jest gotowa. Nawet jej nie posłodziła, jak to miała w zwyczaju. Po prostu wzięła kubek i ruszyła do sypialni. Zatrzaskując pokojowe drzwi, usłyszała pukanie o szybę. Zdezorientowana rozejrzała się dookoła pokoju i po chwili dostrzegła, że dźwięk dochodzi z balkonu. Błyskawicznie odsunęła zasłony i za szklanymi dostrzegła mnóstwo patyków, a na dole dostrzegła Ellingtona.
-Rydel!- darł się młodzieniec- Ja przepraszam! To nie tak!
Ratliff był poturbowany, miał podbite oko, z nosa leciała mu krew i utykał na prawą nogę.
Dziewczyna nie wiedziała co myśleć - to w sumie był tylko pocałunek, ale całe życie marzyła, żeby przeżyć go w wyjątkowy sposób, a co dostała od losu? Menela, który darł mordę pod jej balkonem.
-Otwórz mi drzwi, proszę!- nalegał, w dalszym ciągu pijacko zaciągając
Blondynka nie myślała dłużej. Szybko wybiegła z balkonu, ruszyła do pokoju przyjaciela, z grubsza wepchnęła jego ubrania w torbę, którą znalazła na szafie i wróciła do sypialni.
-Pierdol się. - powiedziała pod nosem i cisnęła torbą w Ratliffa
***
Jedyne rzeczy, jakie Rocky miał przy sobie to portfel, dokumenty i bilet. Nawet wyrzucił swój telefon. Taksówka znalazła się zaskakująco szybko pod posiadłością Millera. Brunet cały czas przykładał lód do rozciętego czoła. Wsiadając do samochodu wypowiedział tylko jedno słowo
-LAX.
~~~
Hej, hej ;) Oto jestem ;) Po pierwsze to bardzo się cieszę, że dotrzymałaś słowa i że rozdział się pojawił ;) Trzymaj tak dalej i nie każ długo czekać na next ;) Po tym rozdziale mam jeszcze większy mętlik niż po poprzednim :/ W sumie byłam pewna, że wyjaśni się dzisiaj kim jest -N, ale wygląda na to, że jeszcze sobie trochę na to poczekamy ;) Naprawdę nie mam pojęcia kto to może być :/ I pytanie, co tam się stało na dole????? Jakie strzały, jaką krew??? :o I co ten Ross najlepszego uczynił? Po pijaku do samochodu?? Mam nadzieję, że nic mu się poważnego nie stało. Shor musi jak najszybciej ogarnąć się i ograniczyć alkohol ;) Rydel musi teraz sporo spraw przemyśleć i poukładać sobie to wszystko w głowie. I tak to właśnie jest z tym alkoholem no. Ellington stanowczo przegiął i nawet to, że był pod wpływem go nie tłumaczy. Rydel ma prawo być na niego wściekła, ale to chyba jednak troszkę zbyt drastyczne posunięcie, żeby wyrzucać jego rzeczy z domu. Ell niech pogada z Delly jak wytrzeźwieje ;) Zastanawia mnie co miał na myśli Rocky mówiąc LAX. Może to skrót jakiegoś miasta czy coś?? I pytanie co się stało z Megan??? Jej wątek się tu nie pojawił, a kurcze martwię się o nią. Kiedyś coś wspominałaś o tym, że będzie jeszcze jeden pogrzeb, ale mam nadzieję, że nie Megan. Mack i Riker by się załamali :( Mam nadzieję, że wszystko skończy się dobrze ;) Troszkę krótki ten rozdział i w większości mamy tu same opisy, dlatego liczę na to, że next będzie dłuższy i będzie w nim więcej akcji i więcej dialogów ;) Błagam Cię daj szybko next, bo tu za długo nie wytrzymam z ciekawości. Zostawiłaś mnie w niepewności, bo dalej nie mam pomysłu kto może być -N (liczyłam w sumie na wyjaśnienie, albo chociaż wskazówkę) no i niewiadomo co z Megan i z Rossem i jeszcze tajemnicze zakończenie z Rockym, który pojechał nie wiadomo gdzie i w dodatku wyrzucił telefon!! :O Mimo to, że rozdział krótki to i tak jest mega i baaardzo mi się podoba ;):D<3 Już nie mogę doczekać się następnego, więc jeszcze raz powtórzę nie każ długo czekać. Życzę mnóstwa weny twórczej i znalezienia czasu ;):D Pozdrawiam ;)<3 Twoja największą i najwierniejsza czytelniczka i fanka ;*<3<3<3<3<3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://gifted-lonely-girl.blogspot.com
Omg!
OdpowiedzUsuńKobieto wróciłaś!
Nie sądziłam, iż kiedykolwiek zobaczę jeszcze tu twój rozdział, ale postanowiłam popatrzeć stare blogi i tu taka niespodzianka!
Kim jest w końcu ten -N? Nie każ czekać kolejne dwa lata na odpowiedź, możesz po prostu napisać kim on jest jak już byś miała tego nie pisać xd <3
Dawaj mi tu next'a szybko!
Wybacz, że z anonima, ale nie pamiętam hasła ani loginu do mojego konta :(
Hejka!
OdpowiedzUsuńTyle czekania na next :c
Ale w końcu jest! Choć szczerze myślałam, że już nic się tu nie pojawi
Będę musiała chyba przeczytać od początku, bo już prakttycznie nic nie pamiętam xd
Rozdział świetny kochana <3
Czekam na next'a
Zapraszam do siebie, dopiero co rozpoczęte opowiadanie o R5:
https://i-wannaseeyousmile.blogspot.com/
Kiedy mogę spodziewać się kolejnego wpisu? :(
OdpowiedzUsuńHej :) Postanowiłam odświeżyć sobie bloga :) Cały czas czekam na kolejny rozdział i dalej zastanawiam się kim jest -N. Próbowałam jeszcze raz wszystko przeanalizować fabułę, wypowiedzi i wszelkie wskazówki, ale dalej nie mam pojęcia kto to może być. Proszę. Jeśli choć czasami tu zaglądasz to wiedz, że masz super blog, a ja cały czas czekam z niecierpliwością, aż go wznowisz :)
OdpowiedzUsuńTwoja najwierniejsza czytelniczka <3
Super blog. Wrócisz tu jeszcze kiedyś z nowym rozdziałem?
OdpowiedzUsuńBardzo wciągające opowiadanie, świetny styl pisania. Zapraszam też do mnie: https://www.amart.pl/category/porcelana Może znajdziesz coś dla siebie albo na prezent.
OdpowiedzUsuń