-No dobrze kochani,- mówiła starsza blondynka- gdzie jest Gator?
Zapadła niezręczna cisza.
-Gdzie jest Gator?- Zapytała ponownie kobieta. W jej oczach widać było zakłopotanie
-On, ten... Jeszcze śpi!- Wymyślił na poczekaniu Rocky
-A to w porządku.
Rozmowę przerwał dzwonek do drzwi.
-Ja otworzę!- Ross poderwał się jak oparzony. Chciał zrobić wszystko żeby tylko uwolnić się od niezręcznej sytuacji w kuchni.
Gdy tylko otworzył drzwi zaniemówił.
-Cześć Ross!- Przywitała go brunetka w średnim wieku. Jest to Cheryl Ratliff- mama Ellingtona.
Po chwili zza jej pleców wyłonił się Gator.
-Cześć.- Powiedział cicho
-Gator!- Wykrzyknął uradowany blondasek- Jesteś!
-Przyszedł do nas wczoraj wieczorem. Mówił, że został wczoraj sam w domu i nie miał co robić więc przyszedł na piechotę bo myślał, że może chociaż Ellington będzie w domu.- Cheryl zrobiła niezadowoloną minę.- Dlaczego zostawiłeś go samego w domu?
-Wiem, postąpiłem bardzo nieodpowiedzialnie, ale ja jakoś tak po prostu... Zapomniałem o nim...
-Jak można było zapomnieć o dziecku?
-Ehhh... Nie wiem, przepraszam.
-Ale przepraszasz nie właściwą osobę. Ja już muszę lecieć, pozdrów ode mnie rodziców i rodzeństwo!
-Dobrze! Dziękuję pani bardzo!
-Nie ma za co!- Powiedziała i opuściła dom
-Nie uwierzysz jak fajnie bawiłem się z ciocią Cheryl!- Zaczął mały brunet
-Potem mi wszystko opowiesz, a na razie leć szybko na górę, ale tak jak ninja, żeby nikt cię nie widział, zgoda?
-Zgoda!- Maluch zaśmiał się i pobiegł w stronę schodów
Ross wrócił do kuchni gdzie przebywała reszta jego rodziny.
-Kto to był?- Zapytał Mark nie podnosząc wzroku z nad porannej gazety
-Aaa... Ten, no... Listonosz.
-Listonosz? Tak rano?
-Taaaak.
-Co przyniósł?
-Nic.
-Jak to nic?
-No bo to jest ten nowy listonosz i pytał o drogę...- Wymyślił na poczekaniu
-W porządku...-Kobieta nie była zbyt przekonana
-Pewnie jesteście zmęczeni- Zaczął Rocky- Może was odwiozę?
-Nie, nie trzeba, poradzimy sobie sami. Jak mały się obudzi to przywieźcie go do nas, ok?
-Ok!
-Więc do zobaczenia!
-Pa!- Odrzekli wszyscy chórem
Gdy tylko rodzice Lynch'ów wyszli z domu, poszliśmy z Rossem na górę.
Gator siedział w pokoju blondyna i bawił się małym, czerwonym samochodzikiem.
-No to mały teraz się tłumacz.- Zaczął Lynch- Dlaczego wyszłeś bez pozwolenia?!-Ross podniósł głos
-Ross, spokojnie.- Próbowałam go trochę uspokoić
-Przepraszam. A więc, Gator...
-Siedziałem w salonie i oglądałem bajkę. Nagle zorientowałem się, że nikogo nie ma w domu. Postanowiłem was szukać. Poszłem do parku, potem szedłem główną ulicą w dół, byłem przed kinem, potem poszedłem pod supermarket i tam spotkałem ciocię Cheryl. Pojechaliśmy do domu państwa Ratliff'ów. Mama Ellingtona miała mnie odwieźć do domu, ale stwierdziła, że jest już za późno, więc przenocowałem u nich.
-Ciocia mogła chociaż zadzwonić...
-Dzwoniła do cioci Stormie, ale nikt nie odbierał.
Dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Gator chodził sam w nocy po mieście. A jeśli by mu coś się stało? Nie wybaczyłabym sobie.
-Wiesz co, teraz Ross odwiezie cię do domu cioci Stormie i wujka Marka, a potem zabierzemy cię na lody i na plac zabaw. Umowa stoi?
-Ale tam jest nudno, a tu jesteście wy.
Uśmiechnęłam się.
-Może Ryland już wrócił. Pobawisz się z nim w coś.
-Eh... Okay.
Zeszliśmy we trójkę na dół.
-Ross odwiezie Gatora, a ja już będę się zbierała. Ej a gdzie jest Megan?
-Meg wzięła taksówkę i pojechała do domu. Mówiła, że jest zmęczona i lepiej będzie jak już wróci do hotelu.- Oznajmił Rik
-Okay, no to ja lecę, pa!
-Podwieźć Cię?- Zasugerował Ross
-Wiesz co, chciałabym pogadać.- Powiedziała Alex- Przejdziemy się?
-Jasne. Dzięki Rossy, ale nie skorzystam.- Uśmiechnęłam się i razem z Lex wyszłyśmy z domu i skierowałyśmy się do Sunset Tower
-To o czym chciałaś pogadać?
-Moja siostra ma dzisiaj urodziny, a ja organizuje jej przyjęcie. Chciałabyś mi pomóc trochę to ogarnąć?
-Oczywiście, że tak. Gdzie to organizujesz?
-W sali w Hilton Woodland Hills.
-O, to grubo.
-Tak... Miałam iść teraz udekorować salę bo przyjęcie jest o ósmej, więc trzeba się pospieszyć.
-Okay, no to idziemy.
Stwierdziłyśmy jednak, że droga na pieszo zajmie nam dużo czasu więc wzięłyśmy taxi.
-No to czeka nas dużo roboty.- Powiedziałam wchodząc do wielkiej sali. Wszędzie stały kartonowe pudełka z przeróżnymi bibelotami, którymi mamy udekorować pomieszczenie.
Zabrałyśmy się do pracy. Pod jedną ścianą stały stoły, na których miało być rozstawione jedzenie. Przykryte one były białymi obrusami z kremowymi wstawkami. Na każdym z nich stał w wazonie bukiet z kwiatami. Były to przeważnie tulipany. Z resztą tulipany były prawie w całej sali.
Na scenie w przeciwnej części pomieszczenia była scena. Stały na niej keyboard i perkusja. Z boku na stojaku stała gitara elektryczna i bass. Alex wynajęła jakąś kapele na czas imprezy.
Zabrałam się za rozwieszanie białych materiałów pod sufitem. Podstawiłam drabinę i wzięłam białą płachtę.
-To co kupiłaś swojej siostrze?- Wchodząc na szczebelki
-Długo szukałam dla niej odpowiedniego prezentu. W końcu zdecydowałam się kupić jej zegarek od Gucci'ego. -Brunetka wzięła swoją torbę i wyjęła z niej małe pudełeczko.
-Wow, ten zegarek jest naprawdę ładny.-Powiedziałam wyjmując go
-Susan lubi złote rzeczy więc pomyślałam, że taki prezent jej się spodoba.
-Czym jest wysadzany?
-Diamenty. Mam nadzieje, że się jej spodoba.
-Będzie w sam raz.- Podałam zegarek Lex
Wróciłam na drabinę aby skończyć zawieszanie materiałów.
Nagle usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Spojrzałam na Alex, która zbierała resztki zegarka z podłogi.
-Czy to...?
-Tak. Zegarek wysunął mi się z pudełka.- Mówiła łamiącym się głosem- Roztrzaskał się.
-To mamy problem.
-Sześć tysięcy poszło w las.
-Hej, może da się jeszcze naprawić.- Powiedziałam, lecz wiedziałam, że to raczej niemożliwe.
-Dobra, damy radę. Pójdę teraz do jubilera i spróbuję go oddać na gwarancję, jak się nie uda, pójdę do banku, wezmę pieniądze i kupię drugi. Będzie dobrze.- Dziewczyna trochę się uspokoiła.- Ale jeszcze muszę skończyć tę salę. Nie zdążę. Super. Sus będzie miała najgorsze dwudzieste urodziny w historii dwudziestych urodzin.
-Lex, nie dramatyzuj. Leć szybko do tego jubilera, a ja skończę tu dekorować.
-Serio? Zrobisz to dla mnie?
-Oczywiście! Leć już!
-Okay, do zobaczenia na przyjęciu!
-Co?
-No co co? Myślałaś, że napracujesz się na darmo? Jesteś jak najbardziej zaproszona!
-Dzięki!
-To do zobaczenia!- Rzuciła przez ramie wychodząc z pomieszczenia
-Pa!
Siedziałam dobre parę godzin dekorując salę. Skończyłam wieszać materiały, ułożyłam kwiaty, zawiesiłam disco kulę, poustawiałam krzesła, zamiotłam podłogę i zrobiłam wiele innych rzeczy. Postanowiłam zrobić sobie przerwę żeby trochę odpocząć.
Wzięłam do ręki mój telefon. Miałam cztery nieodebrane połączenia od Rossa i sms'a od Rydel. Pytała się czy nie zrobiłybyśmy babskiego wieczoru, tak jak ostatnim razem.
Wystukałam pospiesznie w klawiaturę, że dzisiejszy wieczór mam zajęty.'
Nagle poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Podeszłam do okna. Zauważyłam jakiś dziwny cień. Nie wiem... Może tylko mi się wydaje...
Rozmyślania przerwał mi mężczyzna od cateringu. Zatwierdziłam menu i poszłam kończyć dekorowanie.
Około godziny osiemnastej skończyłam. Zaszłam jeszcze do jubilera by kupić prezent dla Susan. Nie znam jej, ale wiem, że lubi złote rzeczy więc kupiłam jej kolię.
-W porządku...-Kobieta nie była zbyt przekonana
-Pewnie jesteście zmęczeni- Zaczął Rocky- Może was odwiozę?
-Nie, nie trzeba, poradzimy sobie sami. Jak mały się obudzi to przywieźcie go do nas, ok?
-Ok!
-Więc do zobaczenia!
-Pa!- Odrzekli wszyscy chórem
Gdy tylko rodzice Lynch'ów wyszli z domu, poszliśmy z Rossem na górę.
Gator siedział w pokoju blondyna i bawił się małym, czerwonym samochodzikiem.
-No to mały teraz się tłumacz.- Zaczął Lynch- Dlaczego wyszłeś bez pozwolenia?!-Ross podniósł głos
-Ross, spokojnie.- Próbowałam go trochę uspokoić
-Przepraszam. A więc, Gator...
-Siedziałem w salonie i oglądałem bajkę. Nagle zorientowałem się, że nikogo nie ma w domu. Postanowiłem was szukać. Poszłem do parku, potem szedłem główną ulicą w dół, byłem przed kinem, potem poszedłem pod supermarket i tam spotkałem ciocię Cheryl. Pojechaliśmy do domu państwa Ratliff'ów. Mama Ellingtona miała mnie odwieźć do domu, ale stwierdziła, że jest już za późno, więc przenocowałem u nich.
-Ciocia mogła chociaż zadzwonić...
-Dzwoniła do cioci Stormie, ale nikt nie odbierał.
Dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Gator chodził sam w nocy po mieście. A jeśli by mu coś się stało? Nie wybaczyłabym sobie.
-Wiesz co, teraz Ross odwiezie cię do domu cioci Stormie i wujka Marka, a potem zabierzemy cię na lody i na plac zabaw. Umowa stoi?
-Ale tam jest nudno, a tu jesteście wy.
Uśmiechnęłam się.
-Może Ryland już wrócił. Pobawisz się z nim w coś.
-Eh... Okay.
Zeszliśmy we trójkę na dół.
-Ross odwiezie Gatora, a ja już będę się zbierała. Ej a gdzie jest Megan?
-Meg wzięła taksówkę i pojechała do domu. Mówiła, że jest zmęczona i lepiej będzie jak już wróci do hotelu.- Oznajmił Rik
-Okay, no to ja lecę, pa!
-Podwieźć Cię?- Zasugerował Ross
-Wiesz co, chciałabym pogadać.- Powiedziała Alex- Przejdziemy się?
-Jasne. Dzięki Rossy, ale nie skorzystam.- Uśmiechnęłam się i razem z Lex wyszłyśmy z domu i skierowałyśmy się do Sunset Tower
-To o czym chciałaś pogadać?
-Moja siostra ma dzisiaj urodziny, a ja organizuje jej przyjęcie. Chciałabyś mi pomóc trochę to ogarnąć?
-Oczywiście, że tak. Gdzie to organizujesz?
-W sali w Hilton Woodland Hills.
-O, to grubo.
-Tak... Miałam iść teraz udekorować salę bo przyjęcie jest o ósmej, więc trzeba się pospieszyć.
-Okay, no to idziemy.
Stwierdziłyśmy jednak, że droga na pieszo zajmie nam dużo czasu więc wzięłyśmy taxi.
-No to czeka nas dużo roboty.- Powiedziałam wchodząc do wielkiej sali. Wszędzie stały kartonowe pudełka z przeróżnymi bibelotami, którymi mamy udekorować pomieszczenie.
Zabrałyśmy się do pracy. Pod jedną ścianą stały stoły, na których miało być rozstawione jedzenie. Przykryte one były białymi obrusami z kremowymi wstawkami. Na każdym z nich stał w wazonie bukiet z kwiatami. Były to przeważnie tulipany. Z resztą tulipany były prawie w całej sali.
Na scenie w przeciwnej części pomieszczenia była scena. Stały na niej keyboard i perkusja. Z boku na stojaku stała gitara elektryczna i bass. Alex wynajęła jakąś kapele na czas imprezy.
Zabrałam się za rozwieszanie białych materiałów pod sufitem. Podstawiłam drabinę i wzięłam białą płachtę.
-To co kupiłaś swojej siostrze?- Wchodząc na szczebelki
-Długo szukałam dla niej odpowiedniego prezentu. W końcu zdecydowałam się kupić jej zegarek od Gucci'ego. -Brunetka wzięła swoją torbę i wyjęła z niej małe pudełeczko.
-Wow, ten zegarek jest naprawdę ładny.-Powiedziałam wyjmując go
-Susan lubi złote rzeczy więc pomyślałam, że taki prezent jej się spodoba.
-Czym jest wysadzany?
-Diamenty. Mam nadzieje, że się jej spodoba.
-Będzie w sam raz.- Podałam zegarek Lex
Wróciłam na drabinę aby skończyć zawieszanie materiałów.
Nagle usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Spojrzałam na Alex, która zbierała resztki zegarka z podłogi.
-Czy to...?
-Tak. Zegarek wysunął mi się z pudełka.- Mówiła łamiącym się głosem- Roztrzaskał się.
-To mamy problem.
-Sześć tysięcy poszło w las.
-Hej, może da się jeszcze naprawić.- Powiedziałam, lecz wiedziałam, że to raczej niemożliwe.
-Dobra, damy radę. Pójdę teraz do jubilera i spróbuję go oddać na gwarancję, jak się nie uda, pójdę do banku, wezmę pieniądze i kupię drugi. Będzie dobrze.- Dziewczyna trochę się uspokoiła.- Ale jeszcze muszę skończyć tę salę. Nie zdążę. Super. Sus będzie miała najgorsze dwudzieste urodziny w historii dwudziestych urodzin.
-Lex, nie dramatyzuj. Leć szybko do tego jubilera, a ja skończę tu dekorować.
-Serio? Zrobisz to dla mnie?
-Oczywiście! Leć już!
-Okay, do zobaczenia na przyjęciu!
-Co?
-No co co? Myślałaś, że napracujesz się na darmo? Jesteś jak najbardziej zaproszona!
-Dzięki!
-To do zobaczenia!- Rzuciła przez ramie wychodząc z pomieszczenia
-Pa!
Siedziałam dobre parę godzin dekorując salę. Skończyłam wieszać materiały, ułożyłam kwiaty, zawiesiłam disco kulę, poustawiałam krzesła, zamiotłam podłogę i zrobiłam wiele innych rzeczy. Postanowiłam zrobić sobie przerwę żeby trochę odpocząć.
Wzięłam do ręki mój telefon. Miałam cztery nieodebrane połączenia od Rossa i sms'a od Rydel. Pytała się czy nie zrobiłybyśmy babskiego wieczoru, tak jak ostatnim razem.
Wystukałam pospiesznie w klawiaturę, że dzisiejszy wieczór mam zajęty.'
Nagle poczułam, że ktoś mnie obserwuje. Podeszłam do okna. Zauważyłam jakiś dziwny cień. Nie wiem... Może tylko mi się wydaje...
Rozmyślania przerwał mi mężczyzna od cateringu. Zatwierdziłam menu i poszłam kończyć dekorowanie.
***R5***
Rodzeństwo siedziało w salonie i oglądało film. Nagle do domu wrócił Ratliff.
-Ell, wróciłeś!- Wykrzyknął Rocky
-Tak, jestem już.
-No to teraz opowiadaj gdzie byłeś.- Brunet zaciągnął starszego do salonu
-A no tak...
-Więc...
-No w sumie to żadna tajemnica. Kelly wróciła ostatnio z Włoch do domu, do New Jersey.
-Voosen?
-Tak. Więc wróciła do Jersey, ale postanowiła się przeprowadzić do Los Angeles.
-Tak, i...?
-No pomagałem jej w tej przeprowadzce.
-Siedziałeś u niej dwa dni...- Riker znacząco uniósł brwi
-Byli sami w jej domu...-Dodał Rocky
-Całkiem sami... W pustym domu...- Dodał najmłodszy
Po chwili wybuchnęli śmiechem.
-No i to właśnie powód dlaczego nie chciałem wam mówić o tych telefonach i o tym gdzie jadę.- Brunet nie był zbyt zadowolony reakcją kumpli
-No i to właśnie powód dlaczego nie chciałem wam mówić o tych telefonach i o tym gdzie jadę.- Brunet nie był zbyt zadowolony reakcją kumpli
Lynch'owie nadal nie przestawali się śmiać.
-Tsa, śmiejcie się dalej. Przecież my nawet nie jesteśmy razem!
-Nigdy nie mów nigdy Elluś...-Rocky szturchnął przyjaciela łokciem i poszedł do kuchni.
Rydel poszła na górę do swojego pokoju bez słowa.
***
Około godziny osiemnastej skończyłam. Zaszłam jeszcze do jubilera by kupić prezent dla Susan. Nie znam jej, ale wiem, że lubi złote rzeczy więc kupiłam jej kolię.
Przez cały czas miałam dziwne uczucie, że ktoś mnie śledzi. Rozglądałam się parę razy, ale nie zauważyłam nic dziwnego.
Rozmyślania przerwał mi sms od Alex:
Hej, mogłabyś wpaść pod mój dom o 7:30 pm.?
Potrzebuję w czymś twojej pomocy.
Mój adres: Beverly Hills 1116
Odpisałam jej, że będę i wróciłam do hotelu.
Zaczęłam szykować się na imprezę.
Wybrałam taki zestaw:
Wyszłam z łazienki i poszłam do mojego pokoju po torebkę. Gdy weszłam zobaczyłam Megan siedzącą na łóżku z jakąś kartką.
-Mogłaś chociaż powiedzieć.- Rzuciła świstek, wybiegła z pomieszczenia trzaskając drzwiami
Podniosłam 'świstek'. Znalazła mój bilet do Londynu.
-Meg, czekaj!- Zaczęłam walić w drzwi jej pokoju- Proszę cię, otwórz!
Zero odpowiedzi.
-Będziesz gniewać się na mnie do końca życia?
Dziewczyna nie odpowiadała. Stwierdziłam, że nie ma sensu nadal się dobijać.
Zerknęłam na zegarek. Wskazywał on godzinę 18:50. Zadzwoniłam po taksówkę i pięć po siódmej byłam już pod domem Alex. Zapukałam do drzwi.
-Cześć, jesteś!
-Tak, jak tam sprawa z zegarkiem?
-Już wszystko w porządku, kupiłam nowy, taki sam.
-A co ze starym?
-Sprzedałam ocalałe części. Zbyt wiele ich nie było...
-Ok, to w czym mam Ci pomóc?
-Jak siedziałam u tego jubilera i czekałam aż znajdzie taki sam zegarek widziałam na telewizorze w głębi pomieszczenia urywek jakiegoś starego filmu, w którym mężczyzna wyznał kobiecie miłość przez fajerwerki.
-Przez fajerwerki?
-Tak. Wystrzelił kilka i ułożyły się one w napis 'I LOVE CLARA'. Wpisałam coś w Google i znalazłam takie fajerwerki, pojechałam do sklepu na przedmieściach i kupiłam. Ułożą się one w napis '100 LAT SUSAN'
-No to całkiem niezły pomysł!
-Co nie?
-A ja po jestem tu, ponieważ...
-Potrzebuję pomocy przy ich odpaleniu.
-Okay, to bierzmy się za fajerwerki.
Wyszłyśmy do wielkiego ogrodu Walker'ów z dwoma wielkimi, kartonowymi pudłami.
Rozstawiłyśmy je w w odpowiedniej kolejności i podpaliłyśmy. Lonty były dość długie, więc musiała minąć dłuższa chwila zanim wystrzelą.
-Sus, chodź do ogrodu! Szybko!- Wykrzyknęła Lex i szybko schowałyśmy się za wielkie drzewo
-Alex, co chcia... O matko, coś się pali!- Susan zaczęła gasić fajerwerki. Jeden wypadł ze stojaka i zapalił trawię. Brunetce udało się ugasić ogień. Dziewczyna gasiła resztę [fajerwerków], gdy nagle w jednym z nich skończył się lont i wybuchł centralnie przed jej twarzą.
Nagle czas zwolnił. Wszystko się działo jakby ktoś włączył film w zwolnionym tempie.
Usłyszałam wielki hałas, światła rozbłysły w powietrzu, dziewczyna upadła z hukiem na ziemię. Wydała z siebie tylko jeden, krótki krzyk.
-Susan!- Krzyknęła jej siostra i podbiegła do niej.
Ja stałam jak sparaliżowana. Nie mogłam niczym ruszyć. Patrzyłam jak Alex trzyma ciało Sus a po jej policzkach spływały łzy.
~~~
Hej! Ten rozdział też nie jest zbyt długi, ale i tak dodałam do wcześniej niż planowałam.
Tak wiem, tutaj miał być już Johnny, ale jeszcze postanowiłam chwilę z nim poczekać.
Pojawią się również kolejne dwie nowe postacie żeńskie. Dzisiaj lub jutro pojawią się w zakładce 'Bohaterowie'.
Jej, strasznie dużo nowych bohaterów się narobiło :D
Ok, pod ostatnim rozdziałem brakowało dwóch komentarzy, więc dzisiaj zrobimy coś takiego:
12 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
Teraz bardzo chciałabym Was zaprosić na fanpage'a mojego bloga na Twitterze. Prowadzić go będzie moja koleżanka -Bella. Zapraszam ;) -> Love Me Like That FF
I jeszcze bardzo chciałabym zaprosić Was na bloga bardzo, ale to bardzo utalentowanej pisarki- Tori.. Blog jest niesamowity zapraszam! Ride Or Die, Remember?
Pozdrawiam ;***
~Iggy ;))
Pierwszy komentarz pozdrawiam ;* Co do rozdziału brak słów ^^/ Iskaa ;3
OdpowiedzUsuńJa taka menadżerka XDDD
UsuńDziękuję, pozdrawiam ;*
UsuńMenadżerka taka wow :D :D :D
kocham, kocham, kocham, czekam na next oby był jak najszybciej ;****
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo! Next'a postaram się dodać jak najszybciej ;****
Usuńrozdział był wspaniały :3 czekam na nexta :*
OdpowiedzUsuńDziękuję! ;*
UsuńHahahahha... Boże, Gator - przebojowy dzieciak :D
OdpowiedzUsuńAż mnie ciarki przeszły, gdy czytałam końcówkę.
Świetny rozdział <55555
Niech mi ktoś kupi taką kolię na urodziny xD
Czekam z niecierpliwością na next
xoxo
~Bekuś~
Hehehehe :D
UsuńKońcówka taka dramatyczna :o Zaspoileruję: Sus żyje :o :x
Dziękuję bardzo! <5555
Next już niedługo :) ;*
Cudny rozdział :*
OdpowiedzUsuńCudo, Iggy- jak zawsze <333
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję! <333
UsuńKolejny komentarz z mojej strony, wiem, wiem, ale chce kolejny rozdział w trybie ekspresowym *.*
OdpowiedzUsuńhe-he, postaram się dodać jak najszybciej :)
UsuńŚwietny <3 Czekam na next :* Jestem twoją fanką.. Podziwiam Cię, że tak świetnie piszesz..
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, yay <3
UsuńJejku jaki cudowny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńWowwww.. Jak ty to robisz, że tak super piszesz.. Szacun.. Czekam na next
OdpowiedzUsuńHehe, dzięki wielkie ^_^ :)
UsuńOooo Iga... Cudny rozdział :* KC <3 / Bubau <3
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję ^^, kocham <3
Usuń