środa, 3 września 2014

16. 'You think you know, but you don't have no idea...'

Rozdział ten chciałabym zadedykować _Unpredictable_, Weronice Łacheckiej,
Rebece Black, Victorii Sparks, Julii Lynch (Znanej jako Tajemnicza Dziewczyna), Aleksandrze Grzesik- inspirujecie mnie i wspieracie,
jesteście po prostu wspaniałe, a wasze opowiadania.. Wprost nieziemskie!
Dedykuje go również Belli, która komentuje każdy rozdział od początku i 
prowadzi fanpage'a na tt; Layla'i, która swoimi komentarzami bardzo motywuje
do dalszej pracy nad blogiem i również pisze niezwykłą historię.; Bubau, która komentuje i wspiera.
Kontynuując dedykację, rozdział napisałam dla Was, kochani czytelnicy. Za to,
że jesteście, czytacie i komentujecie.
I na końcu (nie zapomniałam o Was, celowo zostawiłam to na koniec):
Dedykuję ten rozdział KŁAMCZUCHOM. Wy wiecie dlaczego ;)
Każdemu z osobna chciałabym bardzo, ale to bardzo podziękować. Za wszystko.
Uwielbiam Was ♥

*

Nagle odzyskałam trzeźwość myślenia. Podbiegłam do dziewczyn. Sprawdziłam puls Susan. Oddycha. Kamień spadł mi z serca. Chwyciłam za telefon i zadzwoniłam po pogotowie.
Nie czekałyśmy długo, po około dziesięciu minutach przybyła pomoc.
Po chwili Sus była już w karetce, a do nas podszedł sanitariusz.
-Dobry wieczór, chciałbym dowiedzieć się co się stało.
-Fajerwerek wybuchł przed twarzą mojej siostry i straciła przytomność.- Wydusiła z siebie Alex
-Nie mam czasu na szczegóły, więc chciałbym z wami porozmawiać jak panna Walker się już wybudzi. Jedna osoba może jechać z nami karetką.
-Mackenzie, jedź.
-Co? Dlaczego ja?
-Ja pojadę samochodem.
-To ty masz prawo jazdy?
-Półpełne.
-Czyli musi z tobą być ktoś dorosły?
-Tak, ale to chyba nie jest najważniejsza sprawa w tej chwili.
Zrobiło mi się głupio. Z mojej winy siostra mojej przyjaciółki walczy o życie, a ja wypytuję się o jakieś prawo jazdy.
Nic nie odpowiedziałam i pospiesznie wsiadłam do ambulansu.
Sus była popodłączana do przeróżnych aparatów i urządzeń.
Jechaliśmy około piętnastu minut.
Brunetka została wyniesiona na noszach i wniesiona do szpitala.
Czekałam chwilę na Alex przed wejściem do szpitala. W końcu podjechał szary Van państwa Walker. Lex wysiadła i weszłyśmy do środka.
Nie lubię szpitali. Te białe ściany, ludzie w białych kitlach. Brrr.
-Gdzie jest Susan?- Alex wbiegła do pokoju lekarskiego
-Została przewieziona do pokoju zabiegowego.
-Co z nią? Jaki jest jej stan?
-Na razie nic nie mogę powiedzieć, proszę poczekać na zakończenie zabiegu.
-Gdzie jest ten cały zabieg?
-Drugie piętro, ostatnie drzwi na końcu korytarza. Sala numer 176.
-Dziękuję.
Wjechałyśmy windą i udałyśmy się we wskazane miejsce. Sala 176. Izolowane miejsce na samym końcu korytarza. Usiadłyśmy na krzesłach.
-Oh, to wszystko moja wina, co mi strzeliło do głowy z tymi fajerwerkami?!- Brązowooka schowała głowę w rękach
-To nie twoje wina! Albo raczej nie cała. Ja też zapalałam te fajerwerki.
W poczekalni siedziałyśmy przez trzy godziny gdy po długim oczekiwaniu wyszedł lekarz.
-I co z nią?
-Stan panny Walker jest stabilny, wypis możemy dać gdy tylko się wybudzi z narkozy. Lecz jest jeden problem.
-Tak?
-Pani siostra straciła wzrok

***

Rydel siedziała w swoim pokoju i sprawdzała pocztę na laptopie gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Postanowiła sobie nie przerywać i poczekać aż któryś z braci otworzy, ponieważ chyba wszyscy znajdowali się na dole.
Po kilku kolejnych dźwiękach Delly usłyszała jak ktoś krzyczy:
-Dells, ktoś przyszedł!- Rozpoznała głos Rocky'ego
Blondynka westchnęła i poszła na dół.
-Tak, bo ja mam bliżej.- Rzuciła sarkastycznie do młodszego, który grał z Ellingtonem na konsoli
Usłyszała kolejne parę razy dźwięk dzwonka
-No już idę, idę.- Otworzyła drzwi, za którymi stała Kelly
-Rydel!- Dziewczyna rzuciła się z uściskiem na dwudziesto-jedno latkę
-Kelly.- Powiedziała mniej entuzjastycznie- Co ty tu robisz?
-Przeprowadziłam się ostatnio do L.A.! Ale super, co nie?
-Taaak. Wejdziesz?
-Nie dzięki, przyszłam do Ellingtona.
-Ratliff! Do ciebie!
-Kto przy... Kells! Cześć!- Uśmiechnął się
-Hej! Przejdziemy się? 
-Jasne.
Para wyszła z domu i skierowała się w dół ulicy.

***

-Jak to nie widzi?!
-Podczas wybuchu jej siatkówki w obu oczach zostały uszkodzone w wyniku czego pani siostra straciła wzrok, przykro mi.
-Mi też.- W jej oczach zakręciły się łzy
-Proszę pani, utrata wzroku to nie jest wyrok śmierci, z tym można żyć. Zaraz pójdę do pani Walker i jej wszystko wyjaśnię.
-Nie. Ja to zrobię. 
-Dobrze, jak by się coś stało to można znaleźć mnie w pokoju lekarskim na parterze. Susan leży w sali 304 na tym piętrze.
-Dziękuję.
Poszłyśmy do sali 304. Sus już się wybudziła.
-Hej.- Powiedziała cicho Lex
-Alex, to ty? 
-Tak...
-I co powiedział lekarz?
-Twój stan jest bardzo dobry możesz już wyjść ze szpitala tylko jest jedna sprawa...
-To ja zdejmę tylko ten opatrunek z oczu bo kompletnie nic nie widzę.
Susan była tak wesołą osobą, jej entuzjazm zarażał. Strasznie szkoda mi jej się zrobiło, bo to co ma zaraz usłyszeć...
Dziewczyna zdjęła bandaż.
-Alex, Alex! Wezwij lekarza! Ja... Ja nic nie widzę!
-Susie, spokojnie.
-Jak mam być spokojna, gdy nic nie widzę.
-Uspokój się. Muszę ci coś powiedzieć.
-Co?
-Podczas wypadku... Ty... Straciłaś wzrok...
Płakałyśmy wszystkie trzy.
-Przecież z tym da się żyć.- Powiedziałam
-Kto tu jest?
-Jestem Mackenzie, pomagałam organizować twoje przyjęcie urodzinowe.
-Miło mi cię poznać, jestem Susan. 
-Susie, nie płacz proszę.
-Jak ja mam nie płakać?! Jestem ślepa! Chcę do domu!
-Lekarz powiedział, że da nam wypis więc możemy jechać.
Nagle do sali wszedł właśnie ten lekarz.
-Witam, jestem dr. Simon Blue, to ja zajmowałem się przebiegiem zabiegu Susan.
-Cześć Simon.
-To wy się znacie?- Zapytała jej siostra
-Tak, Simona poznałam kiedyś na imprezie u koleżanki, ale to nie ważne. Chcę do domu.
-Muszę wam zadać parę pytań i już możecie lecieć do domu. A więc zacznijmy już. Jak doszło do wypadku?
-My...- Zaczęłam
-Odpaliłam petardę i ta wystrzeliła mi przed twarzą, upadłam i straciłam przytomność.- Wypaliła Sus
-Czy to na pewno prawda?
Posłałam spojrzenie brązowowłosej.
-N-nie...
-Dziewczyny, opowiedzcie całą prawdę. Nikomu nie powiem.- Simon siedział i coś notował
-Dobrze... Chciałam zrobić mojej siostrze niespodziankę i kupiłam fajerwerki, które miały ułożyć się w napis 100 lat Susan. Odpaliłyśmy je, ale Susie nie wiedziała co to jest, jedna z petard spadła ze stojaka i podpaliła trawę. Gdy Sus zaczęła wszystko gasić petara wystrzeliła jej przed twarzą.-Powiedziała na jednym tchu
Blue przyglądał nam się zamyślony.
-Już wszystko rozumiem. Zaraz przyniosę Wam pełną dokumentację i wypis.
-Dziękujemy.
Alex pomagała Susan, a ja wzięłam plik papierów od lekarza. Skierowałyśmy się do wyjścia.
Nagle wpadł na mnie jakiś młody lekarz i wszystkie pliki rozsypały się po podłodze.
-Przepraszam cię, nie patrzyłem gdzie idę.- Powiedział z wyraźnym brytyjskim akcentem i pomógł mi zebrać papiery
-Dziękuję.- Rzekłam uśmiechając się i odbierając od niego kartki
-Nie ma za co.- Odwzajemnił uśmiech i rozeszliśmy się w swoje strony

***

Ell i Kelly spacerowali po mieście. 
-Po co chciałaś się spotkać?- Zaczął Ratliff
-Chciałam porozmawiać.
-O czym?
-O nas...
-O nas?
-Tak. Bo ja... Po naszym zerwaniu przeprowadziłam się do Jersey aby zapomnieć. Zapomnieć o tobie... Ale nie mogłam. Cały czas o tobie myślałam, nie mogłam wyrzucić cię z mojego serca. Ellington, ja naprawdę cię kocham i chcę żebyśmy wrócili do siebie.
Chłopak był w szoku.
-Ale ty sama zerwałaś. I że... I że nie chcesz mnie więcej widzieć i takie tam... Teraz mówisz, że mnie kochasz?
-Tak! Ja zerwałam z tobą bo myślałam, że tak będzie lepiej, ale to był błąd. Kocham cię!
-Ja ciebie też Kells.- Powiedział po chwili i pocałował dziewczynę

***

Wsiadłyśmy do auta. Alex dostała sms'a. Zerknęła na ekran i zasmuciła się lekko?
-Coś się stało?
-Hmm... Nie wracajmy.
Jechałyśmy dość krótko. Lex zatrzymała się pod swoim domem.
-Myślałam, że podrzucisz mnie do Sunset Tower...
-Tak, tak, ale najpierw muszę ci coś dać.- Wybiegła z samochodu, lecz po pięciu minutach była już z powrotem
-Proszę.- Wręczyła mi małą pozytywkę z baletnicą.
-Oh, dziękuję, a z jakiej to okazji?
-Bez okazji, kiedyś zrozumiesz...
-Co?
-Nic...
Do końca drogi nikt się nie odzywał.
Pod hotelem pożegnałam się z dziewczynami i szybko pobiegłam do apartamentu.
Od razu rzuciłam się na łóżko. Chciałam wymazać ten dzień z pamięci.

*

Rano obudziłam się w okolicach pierwszej po południu. Byłam zdziwiona, ale w sumie musiałam odespać wczorajszą noc. Zeszłam do kuchni aby coś zjeść. Zastałam tam Meg, która robiła coś na laptopie.
Spojrzała się na mnie kątem oka i wyszła z kuchni.
Chciałam za nią iść, ale przerwał mi dzwonek mojego telefonu.
-Hej kotek.- W słuchawce rozbrzmiał głos Rossa
-Hej Rossy.
-Dzisiaj wieczorem mój kumpel organizuje imprezę, pójdziesz ze mną?
-Okay.
-Wpadnę po Ciebie o szóstej.
-Dobrze, przepraszam, ale muszę kończyć, mam drugi telefon, do zobaczenia!
-Pa.
Rozłączyłam się i przełączyłam rozmowę. Dzwoniła Alex.
-Cześć, spotkajmy się zaraz pod moim domem, na miejscu wszystko wyjaśnię.
Nie zdążyłam nic powiedzieć bo dziewczyna zakończyła rozmowę.
Wezwałam taksówkę i ruszyłam na Beverly Hills. Szybko dotarłam na miejsce.
Weszłam na ich posiadłość i skierowałam się na patio, na którym obecnie przebywały siostry.
-Chciałyście mnie widzieć.- Usiadłam na fotelu przy małym stoliku do kawy
-Tak. Musimy pozbyć się tych dokumentów. No wiesz... O 'schorzeniu' Susan.
-Dlaczego?
-Bo to co sprawiło mój wypadek jest dokładnie opisane i możecie mieć problemy.
-Nie można tego schować gdzieś głęboko w szufladzie, czy gdzieś tam...
-Ale jak ktoś to znajdzie, to nie będzie fajnie.
-Pozbądźmy się tego raz na zawsze. 
-Skoro tak, to może najlepiej będzie jak spalimy te dokumenty?- Zaproponowałam
-Tak, to dobry pomysł.- Powiedziała Alex- Może spalimy je w...
-Albo mam lepszy pomysł.- Wcięła się Sus
-Tak?
-Wrzućmy je do rzeki? Której rzeki?
-Do rzeki Los Angeles. Masz jeszcze jakąś rzekę w L.A? Dokumenty wyrzucimy przy samym źródle.
-No nie... Ale mamy fatygować się do San Fernando Valley aby wywalić papiery? Szybciej będzie jeśli je spalimy albo wsadzimy do niszczarki.
-Wrzućmy je do rzeki.
-Okay, niech ci będzie.
Po czterdziestu minutach drogi byliśmy w San Fernando na moście przy rzece. Alex cały czas pomagała siostrze ponieważ ta musiała przywyknąć do tego, że nie widzi.
-Raz na zawszę się ich pozbądźmy.- Rzekła brunetka
Wzięła ode mnie pliki i wrzuciła je do rzeki.
-No to już po sprawie.- Powiedziałam- Wracamy?
-Fatygowałyśmy się tutaj przez prawie godzinę i tak szybko mamy wracać? Tak to dobry pomysł.
Wróciłyśmy do auta.
Zwróciłam uwagę na Alex, która właśnie dostałą kolejnego sms'a. Po odczytaniu jej mina była niepokojąca.


-Od kogo to?
-Emm... Nie ważne.
Znów nie rozmawiałyśmy w drodze powrotnej. Dziewczyny odwiozły mnie pod hotel, a następnie bez słowa odjechały. To wszystko wydawało mi się dziwne.
   
*

Przez cały dzień siedziałam w pokoju i nic nie robiłam. Nie miałam ochoty z nikim gadać i nigdzie wychodzić. Gdy zbliżał się wieczór postanowiłam ogarnąć się jakoś na imprezę kumpla Rossa.
Przebrałam się i umalowałam. Wyglądałam mniej więcej tak:


Lynch podjechał punktualnie o osiemnastej. Wsiadłam do samochodu i ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku. 
-Ślicznie wyglądasz.- Skomplementował mnie chłopak
-Dzięki, ty też całkiem nieźle
-Coś się stało? Widzę, że nie jesteś zbyt w humorze.
-Nie, wszystko jest okay.
-To w porządku.
Dojechaliśmy przed duży, biały dom. Dochodziła z niego głośna muzyka, a przed nim znajdowała się masa ludzi. Do środka weszliśmy bez większego problemu. Widać, że impreza się rozkręciła. Było strasznie dużo alkoholu. Co druga osoba chodziła z puszką, butelką lub kieliszkiem.
-Tak w ogóle jak nazywa się ten twój kumpel?!- Starałam się przekrzyczeć muzykę
-John DeLuca, ale wszyscy mówią do niego Johnny.
-Ten Johnny DeLuca?!
-Tak, a co jesteś fanką?- Zachichotał
-Tak! Uwielbiam go!
-Chyba robię się zazdrosny.- Mrugnął
-Hej ludzie, co tam?- Podszedł do nas Rocky
-Hej Rocky, gdzie reszta?- Zapytał tleniony
-A gdzieś się bawią. Nie uwierzycie, Voosen przyjechała. Przeprowadziła się do L.A.- Widać, że Rocky trochę sobie wypił, ale nie był strasznie upity
-Voosen?- Zapytałam
-Kelly Voosen, dziewczyna Ell'a
-Była dziewczyna.- Poprawił starszego Ross
-Była, obecna... To zmienia się jak w kalejdoskopie, za nimi nie dojdziesz. To co Mack, zatańczymy?- Brunet zmienił temat
-Okay.
-Ja jak coś będę przy barze.- Powiedział młodszy
Z Rocky'm tańczyłam dość długo. Świetnie się z nim bawiłam. Dzięki niemu zapomniałam o wszystkich problemach. On jest naprawdę super. Alex to szczęściara.
-Muszę chwilę odpocząć.- Odezwałam się- Wracam do Rossa
-Jak chcesz.- Brunet zniknął gdzieś w tłumie, a ja wróciłam do mojego chłopaka. Rozmawiał on z kimś.
-Hej.- Powiedziałam nieśmiało
-O cześć! Jesteś dziewczyną Rossa, co nie?
-Tak, to ja.
-Jestem John, dla przyjaciół Johnny.
-Jestem Mackenzie, a dla przyjaciół Mack.- Zaśmiałam się- Jestem twoją fanką.
-No to super, chcesz zatańczyć?
-Oczywiście!
Ruszyliśmy na parkiet. Johnny jest świetnym chłopakiem. Jest miły, przystojny i cały czas prawi mi komplementy. Znałam go tylko z ekranu telewizora,a teraz mogę poznać go na żywo. Niesamowite.
Ross stał samotnie przy barze popijając kolejnego drinka. 
Najpierw mój własny brat, a teraz John zarywa do mojej dziewczyny- Myślał blondas- O tak to nie będzie.- Chłopak ruszył w naszym kierunku
-Może chcesz coś do picia?- Zaproponował John podając mi kieliszek szampana. Niestety, w chwili gdy mi go podawał wpadł na niego Ross i zawartość znalazła się na mojej sukience.
-O nie! Jestem cała mokra.- Dramatyzowałam- Ross, mógłbyś trochę uważać!
-Przepraszam, ja nie chciałem... A poza tym...
-Chodź, dam ci jakieś ubranie mojej siostry, nie obrazi się.- Przerwał mu starszy
Ruszyłam za nim na górę.
Weszliśmy do pomieszczenia pomalowanego na czerwono. Johnny wyjął z szafki niebieską sukienkę i mi ją wręczył. Wyszedł, a ja się przebrałam. 
Po chwili usłyszałam pukanie.
-Mogę wejść?- Zapytał
-Tak, jasne.
-Ślicznie wyglądasz. W ogóle, cała jesteś śliczna.- Zaczął podchodzić do mnie coraz bliżej- Zazdroszczę Rossowi takiej dziewczyny jak ty.- Podszedł na tyle blisko, że nasze twarze dzieliło tylko kilka centymetrów- Mądra, miła, ładna...- Brązowooki niespodziewanie mnie pocałował.
-Johnny, ja nie mogę.- Przerwałam
-Dlaczego?
-Mam chłopaka.
-Nie ma takiego wagoniku, którego nie dało by się odczepić.- Zbliżył się ponownie. Chciał ponownie mnie pocałować, ale go powstrzymałam.
-Proszę Cię, przestań.
-W porządku, skoro tego chcesz.- Powiedział oburzony
Usłyszałam dźwięk wiadomości, który wydobył się z mojego telefonu.
-Przepraszam na chwilę. 
Wiadomość przyszła z zastrzeżonego numeru. Otworzyłam ją.

Chodzisz z Rossem tydzień i już go zdradzasz. Oj, nieładnie.
Wiedz, że Cię obserwuję!
-N.

Stałam w wielkim szoku.

~~~

Wiem, rozdział nie najlepszy, niedopracowany,  akcja straaaaasznie szybko się potoczyła, ale teraz mam strasznie dużo spraw na głowie, wiecie, szkoła i tym podobne sprawy. Wakacje się skończyły i trzeba wrócić do rutyny. Eh...
Na te dedykacje mnie naszło dzisiaj, bo przez głowę przeszła mi myśl aby...  Zawiesić LMLT.
Ale nie zrobię tego dzięki Tori i Belli, które przekonały mnie aby zostać. Dziękuje jeszcze raz WSZYSTKIM czytelnikom, dzięki komentarzom wiem, że warto jednak tutaj zostać i kontynuować tę parodię opowiadania :D <3
Co do mojego 2giego bloga... Postanowiłam go założyć! Startuję od połowy października! Szczegóły niedługo  :)

10 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ

Pozdrawiam! ;***
~Iggy ;))








23 komentarze:

  1. dziękuję Ci za dedykacje :* to było miłe z Twojej strony ♥
    rozdział był świetny :) na początku chciało mi się płakać...to było piękne i takie smutne ;c
    później zaczęłam się zastanawiać o co chodzi Alex i Suzy...to było trochę dziwne...i nie będę mogła spać przez to po nocach!! ;)
    oraz kim jest ta osoba co napisała do Mack...
    daj mi nexta szybko proszę :*
    pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co <3 (:
      Bardzo dziękuję <5 =]
      Chciałam trochę pomieszać ;)
      Pozdrawiam również ;** :]

      Usuń
  2. Ilysm, rozdział świetny, nie doceniasz się. Czekam na next:***
    + dzięki za dedykacje
    A jak zawiesisz ( oby nie) nie daruje ci tego hahah

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję :* Wiem, jestem wspaniała<3 i ty też ;** Rozdział cudowny! Czekam na next ;))/ Bella ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooo dziękuję za dedykację <3
    Co do rozdziału, cudeńko nie mogę się doczekać nexta ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za dedykację, Kochana :*
    Biedna Sus.
    Końcówka... Powiem tyle: no nieźle! N? Kurde, nikt nie przychodzi mi do głowy O.o
    Rozdział cudowny i oczywiście czekam
    xoxo
    ~Bekuś~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co :*
      Tak trochę postanowiłam pomieszać to wszystko :)
      Bardzo dziękuję <55

      Usuń
  6. Dziękuję za dedykacje. Jesteś najlepsza. :* / bubau

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuje za dedykacje kochana ♡ Wspaniały rozdział ❤ Z niecierpliwością czekam nexta 💜

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam, że tak późno komentuję... dawno nie wchodziłam na blogger i nie wiedziałam, że dodałaś rozdział. Jeszcze raz bardzo bardzo bardzo przepraszam. Jesteś cudowna i niezwykła. Rozdział, jak zawsze jest idealny i... i... i... no właśnie, co jeszcze? Tja... oczywiście mnie zatkało XD No cóż... czekam na dalszy ciąg, no i oczywiście NA NASTĘPNEGO BLOGA !!! Kude jaka ja agresywna ostatnio jestem... to przez to, że szkoła się zaczęła ;P
    Pozdrowienia,
    Weronika <333
    P.s
    A i jeszcze bardzo dziękuję za dedyk <333 To kochane <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co przepraszać, serio :)
      Uwielbiam Cię za te długaśne komentarze ^_^
      Bardzo Ci dziękuje! Za te miłe słowa, za te wszystkie miłe komy, za wszystko!
      DZIĘKUJĘ! <5 <5
      Pozdrawiam ;**

      Usuń
  9. supi:DD 10. komentarz!

    OdpowiedzUsuń
  10. Kobieto zaszalałaś z tą długością! Ale oczywiście na PLUS:) Uwielbiam jak rozdziały są dłuższe bo przynajmniej jak się wczytam to nie mam tej świadomości, że zaraz koniec;)
    http://nadziewiatympietrze.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikt nie zwrócił (nawet ja) uwagi na długość rozdziału prôcz Ciebie. :) dziękuję<3 :)

      Usuń
    2. Ja zawsze muszę widzieć wszystko inaczej niż inni:) Pozdrawiam

      Usuń
  11. Ojej <3 Thx za dedykacje Kłamuczucho :* \buziaczki -A :D <333

    OdpowiedzUsuń