poniedziałek, 15 grudnia 2014

26. 'Yes, I would die for you, baby, but you won't do the same...'

W załączniku dołączonym do maila znajdował się filmik. Nie czekając dłużej postanowiłam go otworzyć.
-Dalej, dalej.- mówiłam sama do siebie.
Miałam wrażenie, że ładuje się w nieskończoność.
W końcu otworzył się. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Na nagraniu widniał Ross obściskujący się z jakimiś laskami. Po chwili jakaś dziewczyna wpakowała mu się na kolana i zaczęli się całować. Rany, czy on chce ją połknąć?!
Oczy mi się zaszkliły oglądając dalsze poczynania chłopaka. Nagle nastąpił koniec pierwszego filmiku i automatycznie otworzył się drugi:
'-W końcu ktoś mnie rozumie!- blondyn poklepał barmana po ramieniu- Ta cała Mackenzie jest nic nie warta! Pfff, księżniczka za dychę. Zwykła pusta laska. Nie wiem co ja w niej widziałem. Dzięki tobie coś sobie uświadomiłem- pozbyłem się tej kuli u nogi. Wracam do gry! Woah! Ross Jersey Shor jest znów wolny!'
Serce mi pękło. Po policzkach zaczęły lecieć łzy.
Tleniony pajac.
Czyli tak się zachowywał gdy nie spędzaliśmy czasu razem.
Nie mam pretensji do -N. Ten ktoś mnie teraz uświadomił.
-Przepraszam, coś się stało?- zapytała stewardessa, która właśnie przechodziła
-Nie.- rzuciłam krótka i odwróciłam się w stronę okna
Usłyszałam dźwięk e-maila.
'Temat: 55555
Treść: Wyłącz lokalizację!
Buziaczki,
-N'
Z hukiem zamknęłam laptopa i wrzuciłam go do torebki.
Mam dosyć.

***Ross's P.O.V.***

Postanowiłem włączyć nagranie dołączone do tego dość dziwnego listu. 
Loading...
W końcu po chwili się uruchomiło.
'What the fuck?!'- pierwsza rzecz, która przebiegła mi przez myśl. 
John i Mackenzie całujący się u niego w pokoju.
Co do cholery?!
Rzuciłem laptopem o ziemie. 
Nie wierze! Nie ma takiej opcji! Co to jest?!
Wybiegłem z domu.
Jak ona mogła mi to zrobić?! Ja ją kochałem, a ona robi TO z moim przyjacielem. Przez cały czas mnie oszukiwała, zdradzała. 
Damn it.

***

Po chwili Miller zaczął kierować swoje usta ku ustom Rydel. Dzieliło ich tylko kilka milimetrów. 
-J-Jake, ja... Nie.- odsunęła się od chłopaka
-Delly, coś jest nie tak.
-Nie. To znaczy tak. Sama nie wiem. Jake, znamy się bardzo krótko. Nie znam cię.- westchnęła- Ale czekaj, czekaj, to nie jest tak, że ci nie ufam, albo nie lubię cię w ten sposób. Sama nie wiem co ja teraz czuję. To wszystko jest skomplikowane.
-Zdaję sobie z tego sprawę.- przejechał dłonią po policzku blondynki- Ale muszę ci coś wyznać. Rydel Mary Lynch, odkąd pierwszy raz cię zobaczyłem w centrum handlowym, pewnym krokiem przemierzałaś galerię. Wtedy już wiedziałem, że nie jesteś zwykłą dziewczyną, zauroczyłem się. Jesteś piękna, mądra, zabawna, idealna w każdym calu. Jesteś urocza, ale jak przyjdzie co do czego, umiesz być zadziorna. Często zbyt szybko oceniasz ludzi, ale to chyba twoja jedyna wada na tysiące zalet. Jesteś utalentowana. Twój głos... Niebo. To byłby zaszczyt gdybyś zgodziła się ze mną być.
-Jeju, jeszcze nikt mi nie powiedział czegoś takiego, ale ja jeszcze nie jest gotowa na związek. Przykro mi.
-Mi też.- posmutniał
-Wybacz, ale muszę wracać do domu. Niedługo idę na pogrzeb.
-Dobrze, ale może przemyśl moją propozycję i daj mi znać...
-Okay.
Rozeszli się w swoje strony.

***

Ellington o godzinie 13:30 p.m. postanowił wybrać się do Kelly. Wsiadł do samochodu i po piętnastu minutach był już na Lindley Ave na przeciwko domu swojej dziewczyny. Jej domek był uroczy. Dwupiętrowy, zbudowany z szarej cegły. Trzy białe schodki jako podejście do drzwi. Na drugim piętrze delikatnie wysunięta lukarna. Śnieżnobiałe firanki w oknach. Domek znajdował się centralnie przy ulicy. 
Ratliff zapukał do brązowych, wielkich drzwi. Po chwili otworzyła mu dziewczyna. Miała na sobie puchowy szlafrok, a jej włosy były w nieładzie. 
-Hej Ell, co ty tu robisz?
-Przyjechałem cię odwiedzić i zobaczyć jak się urządziłaś.
-Oh, ale ja mam straszny bałagan. Lepiej nie wchodź, poza tym farby na ścianach jeszcze nie wyschły. Zaproszę cię jak wszystko będzie już do końca zrobione.
-Oj Kelly, daj zajrzeć chociaż na chwilę, proszę.
-Kiedy indziej, okay?
-Eh, spoko. 
-By the way, idę szykować się na pogrzeb. Moglibyście mnie podwieźć, bo nie mam za bardzo jak dojechać.
-Spoko. Za godzinę będziemy.
-Dzięki.- cmoknęła szatyna w usta.

***

Teraz się trochę pobawimy.
To będzie duża niespodzianka dla naszej Mackenzie.
Ups.
-N



***Rocky i Nicole***

-Wow, Nicole. Ja... Ja nie wiem co powiedzieć...
-Aha, okay, już rozumiem. 
-Nie, nie, nie, czekaj! To nie tak, że... Ty też mi się podobasz.
-Serio?- rozpromieniła się
-Naprawdę.- brunet pocałował ją w usta
Trwali tak kilka sekund, ale dla nich było to jak wieczność.
Nicole wtuliła się w Rocky'ego, a on uśmiechnął się.

***Riker i Megan***

-Rik, daleko jeszcze?
-Nie już tutaj parkuję.
-W końcu.
Po dziesięciu minutach blondyn znalazł odpowiednie miejsce i oboje wyszli z auta.
-Muszę ci coś pokazać. 
-Co?
-Zobaczysz.

Rik i Meg szli kilka minut gdy w końcu doszli do małego domku z dużym patio na samym końcu plaży na Złotym Wybrzeżu.
-Domek?- zapytała dość zdziwiona dziewczyna
-Tak. A teraz wchodź.
Brunetka i Brązowooki weszli do środka.
-O. My. God.- wydusiła z siebie dziewczyna
Chłopak zachichotał.
-Tak, z zewnątrz wygląda niepozornie.
A więc, domek urządzony był na maksa w stylu Glee. A na myśli mam to, że na ścianach wisiała masa zdjęć ekipy, gitary, znajdowały się również elementy scenografii. Na środku głównego pomieszczenia stał wielki czerwony fortepian.
-Widzę, że ci się tu podoba.
-Oczywiście! Mogłabym tu mieszkać!
-Tutaj zawsze ekipa spędzała swój wolny czas, powstało tu również dużo odcinków. Niezapomniane chwile...

***

Szedłem ulicą. 
Zdradzała mnie. Dałem się wciągnąć w te jej gierki. Cholera. Co jest w tym najgorsze? Okłamywała mnie, traktowała jak śmiecia, a ja nadal ją kocham.
Życie to jedna wielka komedia. Ten kto pisał mój życiorys musiał mieć duże poczucie humoru.
Zaczęło padać. No super!
Pociągnąłem nosem.
Nigdy więcej jej nie zobaczę.
Nagle ku moim oczom ukazała się postać o ciemnobrązowych włosach z różowymi końcówkami. Miała na sobie lawendowy t-shirt, czarną skórzaną kurtkę i czarne szorty z przypiętym napisem 'Ready Set Rock'.
Szła dość szybkim krokiem.
Przyjrzałem się dokładniej jej twarzy. 
-Cassandra?
Dziewczyna spojrzała się na mnie swoimi brązowymi oczami. 
-Ross!- rzuciła mi się na szyję
-Cassandra Ventura,- przytuliłem ją- nie jest ładnie zaniedbywać swoich starych przyjaciół! Nie widziałem cię od trzech lat!- okręciłem ją wokół własnej osi-Gdzie ty byłaś przez tyle czasu?
Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Ja? To ciebie wiecznie nie ma! Ja cały czas byłam w L.A.. chociaż przeprowadziłam się na chwilę do Oceanside, ale zatęskniłam za Labrador Street i wróciłam.
-Świetnie.
-A jak tam leci życie naszej superstar, hę?
-Superstar?- zaśmiałem się- Obecnie jesteśmy w trasie, ale teraz mamy urlop na wakacje.
-A więc skoro masz urlop, Panie Sławny, to może wyskoczymy jutro na jakiś obiad?
-Chętnie. A teraz idź do domu bo będziesz chora.
-Nasz słodki, troskliwy Rossie wrócił.- rozczochrała mi włosy
-A ty za to nic się nie zmieniłaś.- objąłem Cassie- Nadal trzymasz te szorty.
-Wiesz, wartość sentymentalna.- puściła mi oczko- Dobra Rossy, ja już lecę, zdzwonimy się. 
-Jasne.- cmoknąłem ją w policzek
-Do zobaczenia.
-Pa!


***End of Ross's P.O.V.***

*Około czterdziestu minut później*

Jestem znów w L.A. Znajduję się obecnie na Labrador Street przed domem Lynchów. Dwudziestogodzinna podróż samolotem może zmęczyć człowieka. Mimo to stoję na ulicy Northridge w deszczu. Chcę zamknąć pewien rozdział w życiu. Wszystkie złamane serca na świecie wciąż biją, nie jestem jedyna. Nie utrudniajmy tego bardziej. Jestem zdołowana, ale nie jestem jeszcze martwa. Zabawił się mną, to teraz ja zabawię się nim.
Eh kogo ja oszukuję. Nadal go kocham. 
Podeszłam do białych, wielkich drzwi. Z jednej strony cieszyłam się, że znów tu jestem, ale z drugiej czułam ból.
Wyjęłam błękitną bluzę i zapukałam.
Usłyszałam, że ktoś właśnie zbiega ze schodów. 
Ktoś przekręca zamek i nagle ten sam ktoś pojawia się w drzwiach. 
-Słuchaaa... Mack?!- tym 'ktosiem' był Ross
Obrzucił mnie zdziwionym, ale i lodowatym spojrzeniem.
Chciałam coś odpowiedzieć, ale nie mogłam wykrztusić ani jednego słowa. Oczy zaszły mi łzami. Rzuciłam w niego bluzą i odbiegłam.

***Kościół w New City, Los Angeles, godzina pogrzebu***

Gdy organy kościelne zaczęły grać melodie żałobną, wszyscy byli już na swoich miejscach. Oczywiście ja się spóźniłam. Gdy Lynchowie mnie zobaczyli, obdarzyli mnie zdziwionym, ale i radosnym spojrzeniem, oprócz jednej osoby, która mnie oczywiście olewała. 
Zaczęła normalna pogrzebowa msza. Na środku Świątyni stała biała trumna z Alex. Gdy spojrzałam na jej twarz z oczu popłynęły mi łzy. Boże, dlaczego ona? Była taka młoda, pełna życia, radosna.
Jej kamienna twarz teraz już nie wyrażająca żadnych emocji. Jej klatka piersiowa, która już nie porusza się w oddechu.
Poczułam, że ktoś obejmuje mnie ramieniem. Rocky. Wtuliłam się w niego.
-Teraz czas na Was kochani.- odezwał się pastor. Zasygnalizował, że teraz czas na przemówienia rodziny
Na początku wystąpili jej rodzice, potem Susan, której ktoś pomagał wejść na ambonę, kilka jej przyjaciół.
Po kilku minutach przyszła kolej na mnie.
Kompletnie zapomniałam, że miałam coś przygotować.
Weszłam na ambonkę i po prostu zaczęłam mówić. Problem tkwił w tym, że nie wiedziałam co powiedzieć.

-Alex była wspaniałą dziewczyną. Była radosna, pełna życia, zawsze gdy umiała mi pomóc, doradzić gdy miałam problem. Była moim aniołem stróżem- moją uwagę przyciągnęła dziewczynka siedząca w pierwszej ławce. To ta sama, którą widziałam przed restauracją.- Tak mi przykro, że odeszła i...- nie mogłam dalej mówić. Zeszłam z ambony. 
Po mnie przemawiało jeszcze kilka osób.
Następnie trumna została zamknięta i wyniesiona na przykościelny cmentarz.
Pastor odmówił modlitwę i trumna została zakopana. Został postawiony nagrobek.
Nagle podczas modlitwy spostrzegłam, że ktoś mnie obserwuje.
Osoba ta miała na sobie czarny strój, na głowie miała czarny welon, a na jej rękach były czarne rękawiczki.
Boże. To -N.
Szybko schowałam się za Rocky'm.
Widzę jak postać wyciąga telefon, wystukuje wiadomość i znika gdzieś w tłumie. Ścisnęłam bruneta za rękę. Teraz to już się boję.


***

Chyba moja niespodzianka się udała. 
PS. Chcę was przestrzec- uważajcie ze zniczami. 
Świeczki są niebezpieczne i potrafią czasem coś spalić...
-N



~~~
Hej!
Mamy już kolejny rozdział. Znów wersja light- krótkie wątki dzisiaj. Ale dodałam rozdziały dzień po dniu. Co mnie zmotywowało? Wasze komentarze. Widzicie, jak chcecie to potraficie.
Mamy tutaj strasznie dużo co do -N.
Waszych blogów i odpowiadania u mnie jeszcze nie nadrobiłam, ale to ostatni tydzień przed Christmas i mam bardzo dużo zajęć. 
Wszystko w tym tygodniu nadrobię!
Kocham i przesyłam buziaki! ♥

image






20 komentarzy:

  1. ok...N.!!!! kim Ty jesteś?!
    rozdział mi się podobał :3
    oj N. miesza.....
    ale Riker jest romantyczny :3
    a Rocky :3
    i Ell xD
    i Rydel jest kochana :3
    pozdrawiam <5

    OdpowiedzUsuń
  2. Pocałunek Mack i "przyjaciela" Rossa był przypadkowy. On pocałował ją a ona go odżuciła. To Ross zdradził Mack a nie ona jego. To on sie upił i całował z kim popadnie i takie bzdury gadał na nią. A N to jest Nickole(nie wiem czy dobrze napisałam imie, jak źle to przepraszam)

    OdpowiedzUsuń
  3. woah!!! dziewczyno masz zawrotne tępo, aż naszła mnie ochota na napisanie rozdziału.....
    czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ross.... Ty idioto...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja chętnie, jak pozostali czytelnicy, powyzywałabym sobie Ross'a za to, co nawyczyniał. No ale jako, że jestem Rossers już od dobrych paru lat... to nie powinnam xd Rozdział jest cudny i cieszę się, bardzo, że tak szybko go dodałaś. Jest szansa, że kolejny też będzie tak szybko? Żartuję, nie poganiam cię ;) Uwielbiam twojego bloga i cierpliwie czekam na dalszy ciąg.
    Pozdrowienia,
    Weronika <333

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku.. Ryczę :** Rozdział cudowny i czekam na next :D /Bubau

    OdpowiedzUsuń
  7. Musimy dobič szybko do 15 komów...

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak nie to sama dobije... Znowu

    OdpowiedzUsuń
  9. Eeeee tam.... Dla tagiego bloga warto sie poświęcač ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Na pewno myślicie że nie mam władnego życia..... Mam. Ale ten blog mnie tak wciągnoł że.... No boski jest

    OdpowiedzUsuń
  11. Czemu teraz jak sie dodaje komentarz to trza odczytać takie krzywe litetki.?

    OdpowiedzUsuń
  12. Kelly na bank wykorzystuje Ella..... I gozdradza....

    OdpowiedzUsuń
  13. A N to jest psychiczny/psychiczna

    OdpowiedzUsuń
  14. I buuuum... Jest 15 komów. Ciężko? Nie. Banalnie prosto.

    OdpowiedzUsuń
  15. Dużo co do N? Ja nadal nie wiem, kto to jest
    Zacznę od tego, że ta dziwna postać z dziwną twarzą będzie mi się śnić po nocach. Brrr! Dzięki, wiesz? Lubisz mnie straszyć?
    Powiedz, że to Megan jest N! Nie lubię jej, bo dobiera się do mojego męża. Żartuję xD
    Cassandra? Bardzo ładne imię :3 Tym bardziej, że ja swoją Cass... Ćśśś... Nie mówię, ale liczę, że przeczytasz rozdział, który napisałam specjalnie dla Ciebie :*
    WRZUĆ KELLY POD POCIĄG!!! Ugh! Nienawidzę. Ona coś ukrywa... Wiem to!
    Rocky *.* Niech on będzie z Mack. Ross nawalił, świnia jedna, a Rocky jest taki slodziutki w Twoim opowiadaniu.
    Świetny rozdział. Oczywiście czekam na next.
    xoxo
    ~Bekuś~

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział świetny, choć dla mnie za krótki :( Dobra nie marudzę. Mam pytanie kim jest 'N'? O.o No i co tu jeszcze napisać. Czekam na next. Pozdrawiam.;) ;*/Izabelka xdxdxdxdxdxd
    ps. żartowałam XDDDDDDD :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Jest już ponad 15 komów.... Kiedy next?

    OdpowiedzUsuń