sobota, 28 lutego 2015

36. 'I'm loosing sleep, I'm counting sheeps like 1, 2, 3, let's go...'

*** Ross's P.O.V. ***

Czternaście godzin w samochodzie. Jestem strasznie zmęczony, ale w końcu udało mi się dojechać. Littleton. 
Przyjechałem tu, ponieważ muszę trochę odpocząć od tego wszystkiego.
Zamiast do dużego rodzinnego domu udałem się do naszego małego domku przy jeziorze. 
Samochód wstawiłem do garażu, aby nikt go nie zauważył.
Wyciągnąłem walizkę i Lunę z bagażnika. Otworzyłem wielkie drewniane drzwi i wszedłem do środka. 
Od razu poczułem mocny zapach drewna. Uwielbiam to. Skierowałem się do salonu. Na samym środku stoi duża, bordowa, skórzana kanapa i dwa fotele z obiciem w takim samym kolorze.
-Te fotele i kanapa to będzie nasza droga, a dywan to lawa!- krzyknąłem do braci wskakując na mebel.
-GERONIMOOO!- darł się Rocky i skoczył 'na szczupaka' na fotel.
-Założę się, że pierwszy przebiegnę drogę w tą i z powrotem niż wy.- odparł dumnie Riker.
-Na pewno nie!- powiedziałem.- To, że jesteś najstarszy, nie oznacza, że wygrasz.
-To co? Robimy wyścig?- zaproponował.
-Tak! Rocky, chodź!- ściągnąłem go za nogi z kanapy.
-Do biegu, gotowi, START!- krzyknął  Rik.
Ruszyliśmy w dziką pogoń po zestawie wypoczynkowym, biegając i skacząc.
-Ha! A nie mówiłem, wygram.- Riker uniósł dumnie podbródek.
-Miałeś szczęście.- fuknąłem.- Co nie, Rocky. Rocky?
Po chwili do salonu wszedł brunet z ustami pełnymi pianek.
-Mhm?
Przeniosłem wzrok na kominek. Był całkiem duży, ale mniejszy niż zapamiętałem. Zbudowany był z ciemnego piaskowca. Czarna szyba zamieniała się powoli w szarą. Pod nim leżało kilka kawałków drewna. Na nim stało dużo fotografii z dzieciństwa naszego i naszych kuzynów.
-RyRy, przesuń się trochę, bo się nie mieszczę.- powiedziała Delly pchając się między mnie i Rylanda.
-To nie trzeba było jeść tyle ciasta.- wytknąłem jej język.
-Świna.- uderzyła mnie delikatnie w ramie, ale i tak wiem, że nie była zła.
Siedzieliśmy całym rodzeństwem przy kominku i na kijkach piekliśmy pianki. Na dworze hulała wichura, śniegu było po kolana.
-Riker, daj jeszcze jedną.- powiedział Rocky pakując do ust dwie na raz.
-Masz, ale nie jedz tyle bo się roztyjesz.- blondyn podał mu paczkę nazwa pianek.
-Jak Rydel.- zacząłem się śmiać. 
-Nie żyjesz.- wydusiła po chwili.
Szybko wstałem z dywanu i zacząłem uciekać. Blondi pobiegła za mną. Dogoniła mnie i wskoczyła mi na plecy, w wyniku czego wylądowaliśmy na ziemi.
Patrzyłem na kolejne fotografie. Na jednej z nich jesteśmy całą piątką. Mieliśmy 3-7 lat. Ubrani w skórzane kurtki, siedzimy przy barze. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Następna fotografia ukazuje Rikera i Rydel. Brat z roztrzepaną blond czupryną, czule obejmuje nieco młodszą siostrzyczkę ubraną
w różowy t-shirt i szorty. Oboje są szeroko uśmiechnięci, ukazują szeregi białych mleczaków. Na kolejnym zdjęciu jesteśmy ja, Rik, Delly, Rocky i nasi rodzice. Wspólnie ubieraliśmy choinkę. 
-Tato! Rocky przez cały czas podjada ciasteczka, które zrobiłam dla Mikołaja!- oburzyła się Del i skrzyżowała małe rączki.
-Nieprawda! Ja... Degustuję!- powiedział chwytając kolejnego pierniczka.
-Już ty nie degustuj tylko pomóż nam ubierać drzewko, bo nie zdążymy przed gwiazdką.- mówił najstarszy.
Podczas ciasteczkowej sprzeczki, postanowiłem zabrać się za ozdabianie górnej części drzewka. Chwyciłem największą bombkę. Zawsze była moją ulubioną. Była cała przezroczysta, przyozdobiona jedynie dużą, złotą pięciolinią.
Chwyciłem ją za haczyk i stanąłem na palcach. Chciałem zawiesić ją odrobinę wyżej. Niestety, powiesiłem ją źle. Osunęła się z gałązki i rozbiła na trzy równe kawałki.
Spojrzałem ze łzami w oczach na szklane elementy.
-J-ja, n-nie chciałem...- wyjąkałem pociągając nosem.
-Rossy, skarbie.- podeszła do mnie mama.- Nic się nie stało.
-A-ale ta była najpiękniejsza ze wszystkich.- łzy powoli spływały po moich policzkach.
-Kochanie, to tylko zwykły przedmiot.- przytuliła mnie.- To, co jest najważniejsze, masz tutaj.- popukała palcem w moje serduszko.- Pamiętaj.
-Dobrze. Kocham cię, mamusiu.- objąłem jej szyję.
-Ja ciebie też, kotuś.- pocałowała mnie w czoło.
-Grupowy przytulas!- krzyknął Riker i rzucił się na nas z uściskiem.
-Ja też chcę!- Rydel wgramoliła się pomiędzy mnie, a mamę.
-O mnie to chyba zapomnieliście.- powiedział Rocky. Po chwili i tak podszedł  się przytulić.
Na koniec nasz tata objął nas wszystkich ramionami.
-Jesteście wyjątkowi.- powiedział.- Zawsze róbcie to, co podpowiada wam serce. I pamiętajcie, nawet jeśli kiedyś coś potoczy się źle, mimo wszystko będziemy rodziną. Na zawsze, nikt i nic nas nie rozdzieli.
Zobaczyłem to zdjęcie, na którym przytulamy się całą rodziną. Stało w centralnym miejscu na kominku. Oprawione w cienką, złotą ramkę. Odsunąłem małe zawiasy i wyjąłem fotografię. Zgiąłem ją na pół i schowałem do kieszeni.
Następne zdjęcie przedstawiało Rydel i Rocky'ego w The Rage. Kiedyś wszyscy tam tańczyliśmy. Rydel była tam gwiazdą. Była świetna, sto razy lepsza niż my. Zaczęła uczyć tańca w wieku czternastu lat. Ubrani w czarno-zielone stroje szeroko uśmiechaliśmy się do obiektywu.
Usiadłem z powrotem na kanapie.
Kiedyś wszystko było łatwiejsze.

*** P.O.V. Rocky***

Obudziło mnie drażniące białe światło. Otworzyłem ciężkie powieki i zobaczyłem szpitalny pokój. Przy białej ścianie na przeciwko mnie stał niewielki regał i dwa krzesła. Na suficie wisiały dwie szerokie lampy, które i tak były wyłączone. Pomieszczenie oświetlało wielkie okno, przez które do środka wpadały promienie słoneczne.
Nic nie pamiętałem z zeszłej nocy. Ellington zawsze powtarza mi, że mam pusto w głowie, teraz wiem, że to prawda. Ale nie w takim sensie! Nie chodzi mi o to, że jestem głupi, bo nie jestem! Po prostu nie mogę sobie przypomnieć wczorajszego wieczoru. Wiem tylko tyle, że był teatr i strzał pistoletu. Więcej informacji? Niestety nie. Rozejrzałem się dookoła. Na sąsiednim łóżku leżała Mackenzie. Leżała spokojnie z wzrokiem utkwionym na suficie. Jej klatka piersiowa delikatnie się unosiła podczas oddechów.
-M-Mack?- wyjąkałem cicho. Czuję się strasznie słabo. Ciężko mi mówić.
-Rocky!- odwróciła się do mnie.- Obudziłeś się.
Nic nie mówiłem tylko posłałem jej delikatny uśmiech.
Mackenzie podniosła się z łóżka i podeszła do mnie, ciągnąc za sobą kroplówkę i kule.
-Skarbie, jak się czujesz?- zapytała. Przysiadła na moim łóżku i zaczęła odgarniać kosmyki włosów z mojej twarzy.
-Dobrze.- powiedziałem.
-Tak strasznie się martwiłam. Nie wybaczyłabym sobie, gdybym cię straciła.- wtuliła się we mnie.
-Przecież to nie była twoja wina.- powiedziałem obejmując ją ramieniem.- A tak w ogóle to co się stało?
-Porozmawiamy o tym jak wydobrzejesz. Na razie nie zaprzątaj sobie tym głowy.- posłała mi uśmiech.
Odwzajemniłem to i zacząłem bawić się jej włosami.
-Przepraszam, że przerywam taki słodki moment, ale macie kolejnego gościa.- powiedział oschle Wren. 
Do pomieszczenia weszła Susan. Ubrana była w elegancką, czarną sukienkę i czerwony płaszczyk. Na nosie miała okulary przeciwsłoneczne. Operacja się nie powiodła...
Sus przyszła o kulach, a na prawej nodze miała gips.
-Susan? Co ty tu robisz?- Mack podniosła się do pozycji stojącej i pomogła dziewczynie usiąść na krześle.
-Usłyszałam, że jesteście w szpitalu, więc wpadłam was odwiedzić.- mówiła.
-I jak po operacji?- zapytałem
-Nie udała się.- powiedziała spuszczając głowę.
-A co ci się stało w nogę?- zapytała Mackenzie podnosząc się.
-Potknęłam się i złamałam sobie kość.- powiedziała patrząc się przed siebie.
-Masakra. Współczuję.- moja dziewczyna przysiadła obok mnie na łóżku.
-Taaak. Opowiadajcie co tam u was słychać. Jak ci się układa z Rossem?
Mackenzie zakłopotała się. Gdy chcemy o tym zapomnieć, wszyscy o tym wspominają. 
-My... My nie...
-Oni nie są razem. Mack jest ze mną.- wypaliłem na jednym tchu.
-Oh.- zdziwiła się.- To gratuluję.
-Dziękujemy.- objąłem dziewczynę w pasie.
-A tak w ogóle, kiedy wychodzicie?
-Nie wiemy.- powiedziała Mack- Dopiero co tu trafiliśmy.- uśmiechnęła się.
-Okay. 

                                                                               ***

W tym samym czasie Ratliff i Alexa miło spędzali czas w kawiarni.
-Nadal nie wierzę, że cię tu spotkałem. Myślałem, że wróciłaś do siebie, do San Francisco.- mówił Ellington.
-Bo wróciłam, -powiedziała Lexa.- ale przeprowadziłam się do L.A. Tu są lepsze perspektywy dotyczące tańca i ogólnie sztuki i rozrywki.
-Rozumiem.- pokiwał głową.
-A jak tam rozwija się wasza kariera?- zapytała.
-Powoli wszystko nabiera tempa.- mówił.- Nagrywamy kolejny album, kończymy nagrywać...
-Nadal wam brakuje tej jednej piosenki?
-Tak, a musimy skończyć przed wrześniem.
-I od września wracacie na trasę?
-Tak.- powiedział biorąc do ust kolejny kęs naleśnika.
-Opowiadaj jak było na tej części trasy.
-Wspaniale! Niezwykłe emocje, świetni ludzie. Zwiedziliśmy tyle krajów, poznaliśmy dużo kultur. Byliśmy w Niemczech, Francji, Izraelu i wielu innych. W tych wszystkich państwach jadłem ciastka!- mówił podekscytowany.
-Widzę, że to niezła przygoda.- zaśmiała się.- Też bym tak chciała.
-Mówię ci,- powiedział z pełnymi ustami.- emocje... Tego nie da się opisać.
-Fajnie. Ratliff, odgrywasz naprawdę ważną rolę w zespole, ale nie czujesz się czasami pomijany?- zapytała Alexa.
-Ja? No co ty.- zdziwił się.- Nikt mnie nie pomija. Każdy, jak ty to powiedziałaś, odgrywa swoją rolę w zespole, nikogo nie da się zastąpić.
-Ale jeśli chodzi o wokale...?
-Nadal czekam na moment, w którym przestanę śpiewać jak osiemdziesięcioletnia kobieta.- zaśmiał się.- Poza tym trudno jest się skupić na waleniu w bębny i śpiewaniu. Czasami mam jednak swoje wokalne pięć minut. Wraz z Rocky'm wykonujemy nasz cover Thrift Shop- Work out- Straight up i są jeszcze chórki w naszych piosenkach. A tak w ogóle, dlaczego pytasz?
-No wiesz... Uważam, że jesteś świetny i bardzo utalentowany, i nie należy cię spychać na drugi plan.- zarumieniła się.
-Spychać na... Czeeekaj.- Rat odłożył swój widelec. Twierdzisz, że jestem świetny?
-Ja? Emm... No bo... C-Chyba tak...- zaczęła nerwowo bawić się włosami.
-Uroczo.- zdobił 'brewki'.
Alexa nic nie odpowiedziała, tylko puściła buraka.

*** P.O.V. Jordan ***

Wraz z Jason'em siedzieliśmy u mnie w domu i oglądaliśmy film. Jak zwykle o jego wybór kłóciliśmy się jakieś pół godziny. W ostateczności zdecydowaliśmy się na film 'Czarny Łabędź'. 
-Jak tam żyjesz po zdarzeniach wieczoru? Żyjesz?- zapytałam nie odrywając wzroku od ekranu.
-Siedzę i oglądam z tobą jakiś beznadziejny film. Po tym można wywnioskować, że przeżyłem.- powiedział beznamiętnie.
-Aha. Mógłbyś być trochę milszy, albo pożałujesz.- zaśmiałam się i wytknęłam mu język. 
-Spadaj.- przywalił mi w twarz poduszką.
-O nie kolego! Tak nie będzie!- chwyciłam dwie poduszki i zaczęłam okładać nimi szatyna.
-Ej!- wrzasnął i również chwycił po poduszki.
Dookoła latało pełno piór.
-No dobra, rozejm!- wypaliłam po chwili i opadłam na sofę.- Może chcesz coś przekąsić? 
-Mam ochotę na paluszki albo popcorn.- powiedział rozkładając się na kanapie.
-Paluszków nie mam, ale popcorn mogę załatwić.- Podniosłam się i ruszyłam do kuchni. Podsunęłam pod lodówkę krzesło i stanęłam na nim. Z niewielkiej szafki wyciągnęłam saszetkę z popcornem. Muszę brać krzesło, ponieważ jestem za niska. Nawet jak stanę na palcach to nie dosięgnę tej szafki.
Otworzyłam saszetkę i wsadziłam ją do mikrofali. Timer ustawiłam na 2:30 minuty.
Wróciłam do salonu, do Chrisa.
-A więc... Jak tam? Masz jakieś nowości?- zapytałam siadając na kanapie. 
-Na razie to nie.- odpowiedział pusto gapiąc się w ekran telewizora.
-Serio?
-No jakby coś się stało to bym ci powiedział, w końcu się przyjaźnimy.
-Tak, wiem.
-A u ciebie coś się działo?- zapytał.
-No wiesz zgubiłam klucze...
-Co?- uniósł się.
-Ale spokojnie, znalazłam.- uspokajała go.
-To dobrze,a... Ej, czujesz to?- pociągnął nosem. 
-Co? A, to pewnie popcorn się przypala. 
Weszłam do kuchni. Timer na mikrofalówce wskazywał, że czas już dawno się skończył, a popcorn jest gotowy, ale to nie był ten zapach. Rozejrzałam się po kuchni aby zlokalizować odór. W kuchni wszystko było okay.
-To chyba stamtąd.- Christian wskazał na schody.
Szybko pobiegliśmy na piętro.
Przeraziłam się. Cała góra stała w płomieniach.
-Christian!- krzyknęłam. 
-Dzwoń po straż!- chwyciłam mojego iPhone, a chłopak wziął wazon i chlusnął w ogień.
Nic nie pomogło. Wybrałam numer straży pożarnej.
-Jordan, uciekaj.- zaczęłam szukać drogi, ale płomienie totalnie ją odgrodziły.
To koniec.

~~~

Hej:3
W końcu coś dodałam.
Jutro prawdopodobnie będzie rozdział na OLD.
Co do nexta to nie wiem kiedy będzie, ponieważ wybywam na tydzień do Francji.
Za nn pewnie zabiorę się jak będzie 15 komentarzy.
W tytule moja ukochana piosenka. <3 <3 ❤️
Buziaki.<3 <3


17 komentarzy:

  1. Hmm...
    Noga w gipsie?
    Coś mi tu nie gra..
    Rozdział wspaniały ^^
    Te wspomnienia Rossa :3
    To takie słodkie :3
    Ech...
    Czekam na nexta :*
    Pozdrawiam <5

    OdpowiedzUsuń
  2. Pożar! Jezus maria! Chcesz żebym zawału dostała?!
    Dawaj mi tu następny! I to już! xD
    Czekam na następny!

    Przy okazji zapraszam na mojego nowego bloga,jest już prolog! :)

    http://in-texas-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Yeay, nowy rozdział, nareszcie mam co czytać!!!!! Czekam na next :*
    ~Layla

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty rozdział!!Dawaj szybko nexta nie moge się doczekać błagam żeby Jordan przeżyła ona musi przeżyć!A Rocky jaki słodziak <3 ok do nexta ~alice

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny!
    Wspomnienie Ross'a są słodkie :3
    Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nooo.... Dobra, nie kombinuję! Od początku!
    Rozdział genialny! ^^^(jak zwykle)
    Susan... Czyżby zła za to, że Rocky tak szybko zapomniał o Alex...?
    Ale ja twierdzę, że 'mała, chodząca poradnia psychologiczna' to Alex, w postaci anioła *o*!
    Doobra....
    Odbija mi, bo już o aniołach zaczynam wymyślać 8P
    Ciesz się, że Rockiemu nic nie jest :D
    Te wspomnienia Rossa....
    Aż łezkę uroniłam :'/
    A my cousin histeryzuje i krzyczy przez łzy: Dlaczego oni tak szybko dorośli?! Ja mam dopiero 12! Czemu Ross nie może być w moim wieku, a R5 dopiero powstać?! itd...
    Ehh... Co ja z nią mam ;/
    Bo się zaraz sama przez nią poryczę!
    Ta, to umie człowieka dobić, no ale wracając do rozdziału:
    Niech Chris i ta laska się spalą!
    I wtedy będzie, że magicznie zniknie ~N!
    Bo podejrzewam, że oni są w to wmieszani...
    Przez twoją odpowiedź w moim poprzednim komie przez pół nocy rozważałam kim mógłby być ~N... Przeczytałam od początku twojego bloga i do niczego nie doszłam...
    No zdradź rzesz w końcu kto to!
    Nie masz na sumieniu tego, że wszyscy to tak przeżywają?!
    A jeśli masz to zdradź, bo jak nie to ja Cię będę miała na sumieniu! :D
    Damn... Co się ze mną stało, że nie potrafię nic na koma wymyślić?!
    Coraz gorzej ze mną...
    Pozdrawiam cieplutko <5
    Czekam na next'a! Dawaj szybko!
    P.S
    Zapraszam na mojego nowego bloga:
    http://you-only-live-once-r5.blogspot.com/
    ~Suza

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rossdział, czekam na next ♥
    Ps. zapraszam do mnie :
    kocham-i-nienawidze-raura.blogspot.com
    Weny życzę ♥
    ~Pati

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział niesamowity! :D Tak sobie myślę co do ~N że na pewno jest to grupka osób, to nie jest Nicole bo byłoby to zbyt proste. Co do pożaru to nie napisałaś jak on się zapalił ani kto go zapalił, uważam że to mogło być ~N. Nie wiem czemu ale może ~N jest z tym jakoś powiązana. Może on/ona nie tylko grozi Mack ?
    Pozdrawiam, i życze weny :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Super rozdział <3 Fajnie, że napisałaś o wspomnieniach :D
    Zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award. Mam nadzieję, że weźmiesz udział :)
    http://lucylovevampire.blogspot.com/p/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Nominowałam Cię do LBA, kochana :***
    http://r5-friendship.blogspot.com/p/lba_9.html

    OdpowiedzUsuń
  11. Słońce pięknie piszesz!! ♥ przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale stwierdziłam, że i tak nie przeczytasz wypowiedzi spod zeszłych rozdziałów.. Tajemniczy/cza -N mnie intryguje. ^^ Przyznaję, że podejrzewałam John'a, ale był on jednym z wielu.. Jeśli mam być szczera, to Nicole najbardziej by tu pasowała, ale to by było zbyt proste, aby mogło być prawdziwe.. Nie mogę pozbyć się też wrażenia, że coś nie tak jest z Suzan i tym całym Chris'em.. No okaże się. A teraz tylko czekać na następny rozdział :D Mam ogromną nadzieję, że mnie jeszcze zaskoczysz, bo ubóstwiam takie zwroty akcji ^^ Uwielbiam cię po prostu!! :D //Gryfonka Lilusińska

    OdpowiedzUsuń