wtorek, 21 kwietnia 2015

38. 'You said you had my back, so I wonder where were you...?'

*Narrator*
Dom Lynch'ów dziś był prawie pusty. Po niedawnej awanturze wszyscy gdzieś wyparowali. Rocky i Mackenzie leżą w szpitalu. Dziwne jest to, że nikt z rodziny nie zdziwił się ich tak długą nieobecnością. Z Rossem było tak samo. Wybył gdzieś i chyba nikt tego nawet nie zauważył. Rydel przesiaduje kolejną godzinę w The Rage. Ryland i Savanah wyszli i zajmują się sobą. Po Ellingtonie ślad zaginął. Jedyne osoby, które obecnie przebywały w domu to Megan i Riker. Siedzieli przy kuchennym stole i grali w karty.
-Masz jakieś siódemki?- zapytał Riker, wpychając do ust następną landrynkę. 
-Nie.- rzuciła krótko brunetka.- Masz trójki?
-Nie.- odpowiedział.
-Kłamca.- powiedziała marszcząc brwi.
-O co ci chodzi?- uniósł się.- A, no tak...- chłopak położył na blacie parę czwórek.
-Rik, trójki nie czwórki.
-Sorry.- położył na stole kartę.
-Co się z tobą dzieje?- zmartwiła się. 
-Nic, wszystko jest okay.- mówił.- Grajmy dalej.
-Nie, Riker, nie jest okay. Widzę, że nie jest z tobą dobrze.- położyła mu dłoń na ramieniu.- Coś musi być na rzeczy.
Blondyn głośno westchnął.
-Na prawdę nic się nie dzieje. Po prostu jestem zmęczony. Mamy umówione dwa wywiady na ten tydzień, brakuje nam ostatniej piosenki do albumu, ludzie z wytwórni planują nam już letnie koncerty, Ross niedługo zaczyna nagrywać Teen Beach Movie 2, trzeba powoli ustalać szczegóły dotyczące kontynuacji trasy, Ross musi w końcu zacząć nagrywać ten pieprzony sezon A&A i odpowiedzieć na zaproszenie do Dancing with the Stars. Ale jak widzisz, nikogo tu nie ma, wszyscy to olali i ja muszę się tym zająć. Zacząłem pisać tą piosenkę, ale nawet nie mam pojęcia jak to zrobić. Nigdy nie byłem tak zblokowany. Mam na razie tylko pół wersu: Today I feel like...
Nie mam pojęcia.- mówił coraz szybciej.- A do tego wszystkiego...
-Riker!- przerwała mu.- Wyluzuj, musisz dać głowie odpocząć. Faktycznie, ty wszystko robisz. Czasami warto trochę zwolnić. Przepracowujesz się.
-Nie, nie prawda. Po prostu skoro moje rodzeństwo nic nie robi, to ktoś musi się tym zająć i tą osobą jestem ja.
-Jedyne, co musisz teraz zrobić to odpocząć i się uśmiechnąć. Chodź.- złapała go za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia z domu. 
-Gdzie idziemy?- zapytał.
-Jeszcze nie wiem, Gburze.- chwyciła go za rękę.- Proszę uśmiechnij się.
Chłopak wymusił sztuczny uśmiech. 
-Serio?- skrzywiła się.- Riker, rozchmurz się. Poza tym ostatnio spędzamy ze sobą  mało czasu, a jak już spędzamy to jesteś smutny. Nie cieszysz się, że możemy chwilę pobyć razem?
-No pewnie, że się cieszę.- pocałował ją w policzek.- Ale mam dziś dużo pracy.
-Riker...- jęknęła. 
-W sumie praca może poczekać.- powiedział. 
-I to rozumiem.- zaśmiała się.
-Jaki kierunek obieramy?- zapytał.
-Może chodźmy na plażę?
-Dobry pomysł.
A więc jak pomyśleli, tak zrobili. Przeszli do końca główną ulicą i skierowali się na najbliższą plażę. Widać było, że para jest ze sobą szczęśliwa. Mimo początkowej niechęci dziewczyny do związku wszystko układa się w najlepsze. Ostatni miesiąc namieszał również w jej życiu (głównie pod względem uczuciowym). Nie jest trudno ukryć też, że zmieniła się pod względem zachowania. 
A jeśli chodzi o Rikera... On też się zmienił. Chyba. Może nie zmienił, ale czasami zdarza mu się uciekać w pracę podczas ciężkich sytuacji. 
Pomimo kłopotów, związek wpłynął na nich pozytywnie. Wzajemnie się wspierają w trudnych chwilach. Można powiedzieć -para idealna. Choć może nie tak bardzo idealna jak się wszystkim wydaje. Na pewno dobrze umieją współpracować. 
-O czym myślisz?- skierowała do Rika.
-O wszystkim.
-Eee.- wydała ustami dźwięk klaksonu.- Zła odpowiedź. Musisz oczyścić swój umysł.
-Oczyścić swój umysł?- powtórzył.
-Tak, zobacz.- zatrzymała się i stanęła przed nim.- Zamknij oczy, weź głęboki wdech. 
Chłopak zrobił jak poleciła mu dziewczyna.
-Powoli wypuść powietrze. A teraz mnie łap!- szturchnęła chłopaka i pobiegła do wejścia na plażę.
Riker uśmiechnął się i ruszył w pogoń za Meg. 
Po chwili znaleźli się na plaży, która dziś była bardzo zatłoczona.
Chłopak dogonił Megan. Gdy chciał ją złapać, potknął i obydwoje wpadli do oceanu. Zaczęli się śmiać i ochlapywać.
-Chodź, coś ci pokażę.- powiedział.
Młodzi wyszli z wody i ruszyli w kierunku znanym tylko Lynchowi.
-Gdzie idziemy?- zapytała.
-Jeszcze nie wiem.- cwanie się uśmiechnął.
Dziewczyna delikatnie uderzyła go w przedramię.
-A tak na serio, gdzie mnie prowadzisz?
- Zobaczysz. Ale od razu uprzedzam, jest tam kawałek drogi.
-Spoko, lubię długie wycieczki.
Po pięciominutowym marszu młodzierz znalazła się w lesie obok plaży. 
-Uwielbiam lasy.- podniosła głowę i głęboko wciągnęła powietrze. 
-Serio?- zmrużył oczy z powodu rażącego słońca.- Myślałem, że wolisz miasto.
-Pomimo tego, że wychowywałam się w dużym mieście, znacznie wole takie ustronne tereny.
Riker pokiwał głową ze zrozumieniem.
-Czy Los Angeles bardzo różni się od Denver?- zapytała.
-Wiesz,- zaczął mówić.- wychowałem się raczej w Littleton. To dwadzieścia minut od Denver. Ale mogę powiedzieć, że te swą miasta bardzo się różnią.
-A czym dokładnie?
-Wszystkim. Inni ludzie, inny klimat. 
-Aha.- mruknęła.
Kolejne metry pokonywali w ciszy, którą po chwili przerwała Brunetka.
-To gdzie my właściwie idziemy?- spytała ponownie.
-Jesteś strasznie niecierpliwa.- zachichotał.
-Wiem.- powiedziała.
-Zamknij oczy.- zasłonił jej oczy swoimi dłońmi i poprowadził jeszcze kawałek.- Dobra, już możesz otworzyć.
Przed parą rozciągał się niesamowity widok. Stali oni na wielkim klifie, z którego widać było las, plażę i cały ocean. Megan rozejrzała się dookoła. Za nimi również był las. Wśród drzew stała mała drewniana budka.
-Jak tu pięknie.- powiedziała opierając się o drewniany płotek.
-Co nie?- objął ją w pasie, a ona oparła głowę o jego ramię.

Nagle Riker odsunął się od dziewczyny i zaczął ściągać koszulkę i spodnie.

-Eee, Rik,- odezwała się zmieszana.- nie chcę ci w sumie przeszkadzać, ale... Co ty robisz?
Lynch nic nie powiedział. Uśmiechnął się szeroko i podszedł do urwiska.
-Riker?
Chłopak skoczył w dół.
-Riker!-  krzyknęła i spojrzała w ocean za blondynem.
Rozglądała się dookoła, ale Rika nigdzie nie było.
Nagle usłyszała śmiech. Nie miała pojęcia skąd dochodzi. Spojrzała jeszcze raz w dół. Z wody wynurzył się Lynch.
-Wiesz jak mnie nastraszyłeś?!- krzyknęła.
-Chodź do wody- odkrzyknął.
-Że niby mam skoczyć?- skrzyżowała ręce na piersiach.
-Tak!
-Nie!
-Nie?
-Tak!
-Czyli skoczysz?!
-Nie!
-Meg, raz się żyje.- nie dawał za wygraną.
-Niech ci będzie.- westchnęła.
Brunetka zdjęła ubrania i podeszła na sam kraniec klifu.
-Riker, nie dam rady!- nerwowo spoglądała w dół.
-Dasz radę! Na trzy. Raz,- zaczął odliczać.- dwa, trzy!
Blondyn krzyknął i dziewczyna skoczyła.

*pół godziny później*

-Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłam.- mówiła dziewczyna.
-No widzisz?- uśmiechnął się.- Mówiłem.
Młodzież leżała na trawie. Wtuleni w siebie wpatrywali się w niebo.
-Wspaniały dzień.- wplotła palce w blond włosy swojego chłopaka.
-Racja.
-Mówiłam, że...
Nagle rozdzwonił się iPhone Rikera.
-Przepraszam, muszę to odebrać. 
Megan nic nie powiedziała. Westchnęła tylko i podniosła się do pozycji siedzącej. Rik też się podniósł. Odebrał telefon i odszedł kawałek.
Po pięciu minutach telefonicznej konwersacji blondyn w końcu się rozłączył.
-Przepraszam cię, ale muszę pilnie lecieć do studia.- cmoknął ją przelotnie w usta i zszedł w dół na plażę, zostawiając dziewczynę samą.

***

Obsesyjnie czekałam na dzisiejszy dzień. Dziś z samego rana zdjęli mi gips.
Będę mogła dziś (wraz z Rocky'm) wyjść z tego więzienia. Rocky jak zwykle     spał. On ma serio do tego  talent. Może zasnąć wszędzie. Ja mam odwrotnie. 
Eh, ostatnio cierpię na ogromną bezsenność. Nawet nie chcę spróbować zasnąć.
rzeczy z ostatnich snów są straszne. Faktycznie powinnam zastanowić się nad wizytą u tego psychologa. Sama nie wiem. Oczywiście nie chcę
umywać rąk od problemów. Chętnie zaczęłabym obecne wakacje
jeszcze raz. Niestety, żaden naukowiec nie wymyślił machiny czasu.
Ę, ą, powoli to mnie przytłacza. Myśli kłębią mi się w głowie. Już dosyć.
Cieszę się, że przynajmniej mam Rocky'ego. Jest dla mnie
istotnie ogromnym wsparciem. Powinnam powiedzieć mu o -N?
Echem odbija mi się się w głowie zdanie: Sic semper tyrannis.
-Nie znudziło ci się siedzenie przy tym oknie?- na OIOM wszedł Simon.
  Przeniosłam na niego wzrok i lekko się uśmiechnęłam. 
-O dziwo nie.- zeskoczyłam z parapetu.
-Jak tam noga?- zapytał.
-Dobrze, trochę odrętwiała, ale jest okay.
-Widzę. A masz jakieś zawroty głowy, czy bóle?
-Nie.- odparłam krótko.
-Więc już szykuję wypis.- Simon chciał wyjść z pomieszczenia, ale jeszcze na chwilę go zatrzymałam.
-Przecież Wren jest moim lekarzem prowadzącym. Dlaczego on on nie może tego zrobić?- dociekałam. 
-Ponieważ nie będzie go przez kilka dni.- powiedział.
-Jak to nie będzie?
-Wziął urlop na żądanie. Przepraszam, ale muszę cię zostawić.
Lekarz opuścił salę.
Po chwili jednak postanowiłam wyjść za nim. Rozejrzałam się po korytarzu i zobaczyłam, że kieruje się on w stronę dyżurki.
-Simon!- podbiegłam do niego.
-Tak?- odwrócił się na pięcie.
-Potrzebuję twojej pomocy.- powiedziałam stanowczo.
-Słucham, o co chodzi?
-Potrzebuję namiarów.- ściszyłam głos.
-Jakich namiarów?- zdziwił się.
-Na jakiegoś dobrego psychologa.
-Co?- otworzył szeroko oczy.
-Czyli, że mi nie pomożesz?- odparłam zrezygnowana.
-W sumie mogę ci pomóc, ale jesteś pewna, że chcesz namiary na psychologa. Wiesz, zawsze możesz zgłosić się do mnie, do Wrena, my ci pomożemy i...
-Nie, chcę namiary na jakiegoś psychologa.
-Dobra.- wyciągnął z kieszeni telefon, skrawek kartki i długopis. Chwilę przeszukiwał swój telefon, a po chwili nabazgrał coś na kartce.- Proszę, to telefon do doktor Camille Thorthon.
-Dziękuję, jestem ci winna przysługę.- powiedziałam i przejęłam kartkę.
-Nie ma za co.
Rozeszliśmy się w swoje strony. Nie wierzę, że to robię. Wróciłam na OIOM. Wyjęłam z szuflady telefon i wstukałam numer Camille.
Po kilku sygnałach odezwał się kobiecy głos:
-Dzień dobry, doktor Camille Thorthon. W czym mogę pomóc?
-Dzień dobry, z tej strony Mackenzie Thornesmith. Chciałabym umówić się na sesję. Kiedy ma pani wolny termin.
-Dobrze.- słychać było jak przesuwa kartki kalendarza.- Mogę przyjąć cię dziś wieczorem.
-W porządku. Tylko mogłaby pai podać mi dokładny adres?
-Oczywiście. 2131 W 3rd Street.- powiedziała.- W razie niepewności proszę dzwonić na ten numer lub pod 213-484-7111.
Przez telefon wydawała się miła i pomocna. Mam nadzieję, że to dobra decyzja.
-Dziękuję i do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Zakończyłam rozmowę i opadłam na łóżko.
-Więc jednak się umówiłaś na sesję.
-Boże.- podskoczyłam na łóżku.
-Wystarczy Rocky.- zaśmiał się pod nosem.
-Myślałam, że śpisz.- podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Już nie.- wyskoczył energicznie z pod kołdry.
-To co, dzisiaj wypis. Zbieramy się?
-Jasne.
Podnieśliśmy się i zaczęliśmy zbierać nasze rzeczy. W tej samej chwili do pomieszczenia wszedł Simon.
-Gotowi?- zapytał.
-Tak. Chyba tak.- powiedziałam wkładając ostatnie rzeczy do torebki.
-To dla was.- wetknął nam w ręce papiery.
-Idziemy?- skierowałam do Rocky'ego.
-Jasne.- zarzucił plecak na ramię.
-Do zobaczenia, Sim.
-Do zobaczenia!
Przeszliśmy przez długi korytarz i wyszliśmy na zewnątrz.
-No to mamy problem...- podrapał się po głowie.
-Jaki?- zmarszczyłam brwi.
-Jesteśmy przy Westlake i nie mamy samochodu.- przysiadł na krawężniku.
-I co w związku z tym?
-To jest około 25 mil od naszego domu.
-No to mamy problem.- usiadłam obok niego.
-Już bliżej jest do Pasadeny niż do Northridge!- wyrzucił ręce w górę.
-Pojedziemy metrem.- olśniło mnie.- O której odjeżdża ostatnie?
-Będziemy musieli jechać na dwa metra, bo nie ma bezpośredniego na ten kierunek. Z jednego przystanku metra odjeżdżają co 20 minut, a z drugiego co godzinę. Ostatnie w naszą stronę to 224 i wyjeżdża o 12:25. Która godzina?
-12:40.- spojrzałam na zegarek.
Brunet głośno westchnął.
-Autobus?
-W niedziele nie jeżdżą z Burbet na taki dystans.
-To jesteśmy w jeszcze większej kropce.- oparłam głowę o jego ramię.
-Jaki jest plan?- zapytał po chwili.
-Idziemy pieszo.- podniosłam się szybko.
-Co?!
-Jak wyjdziemy teraz to dojdziemy na 19:00- 20:00. Wstawaj.- pociągnęłam go za rękę.
-No to zapowiada się ciekawy dzień.


***P.O.V. Rydel***

Po dostaniu sms'a od Rikera skierowałam się od razu do Hollywood Records. Gdy weszłam do sali konferencyjnej, siedzieli tam tylko Riker, Ryland, producent Emmanuel i menager Andrew. Pracownicy HR prowadzili zaciekłą konwersację, najstarszy Lynch wystukiwał palcami jakiś rytm o blat stołu, a RyRy siedział na telefonie.
-Widzę, dzikie tłumy dzisiaj w studiu.- opadłam na krzesło.
-Pisałem do reszty.- odezwał się Rik.- Rocky wyświetlił, ale nie odpisał, Ell odpisał, ale powiedział, że jedzie z rodzicami do Bakersfield na urodziny dziadka, a Ross nawet nie raczył odczytać. Pewnie siedzi teraz z padem w ręku i gra w jakąś grę.
-Przecież Ross pojechał do Littleton.- najmłodszy podniósł wzrok znad ekranu.
-Co? Jak to?
-Przecież wyszedł z domu z walizką. Nie widzieliście?- zdziwił się.
-A skąd wiesz, że pojechał akurat do Colorado?- zapytałam.
-Wziął klucze do domku nad jeziorem.- odparł.
-Teraz gdy nadchodzi najwięcej pracy, szczeniak robi sobie wakacje. Ja mu dam wakacje.- mamrotał do siebie blondyn.- Jak zwykle nic nie robi i czeka na gotowe. Jadę tam po niego.- podniósł się z krzesła i ruszył do wyjścia.
-A co z naszym spotkaniem?- zapytał Emm.
-Przełóżcie na inny termin. Bez zespołu nie ma sensu.- stwierdził Ryland.
-Poczekaj, Riker. Jadę z tobą.- poszłam za bratem.
Wyszliśmy przed budynek i wsiedliśmy do samochodu.
-Riker, to piętnaście godzin jazdy samochodem. To szaleństwo. Chcesz tam jechać teraz?- usiadłam na miejscu pasażera.
-Masz racje. To nie ma sensu. Jedziemy na lotnisko.
-Jesteś strasznie zestresowany.- powiedziałam.
-Nie jestem.- odpalił silnik i ruszył z piskiem opon.
Przez dłuższy czas w samochodzie panowała niezręczna cisza. 
-Uważaj, na I-15 N był wypadek, więc droga może być zamknięta.- rzekłam, aby przerwać tą martwą ciszę. 
-To pojedziemy I-605.- odparł oschle.
-Chcesz dzisiaj lecieć w tą i z powrotem do Colorado?
-Tak.
Już nic nie mówiłam. Wiedziałam, że ciągnięcie brata za język nie ma sensu. Po pięciu minutach dotarliśmy na LAX.

*około czterech godzin później*

Lot przebiegł bezproblemowo. Nie było żadnych opóźnień. Dojazd z lotniska w Denver też zajął tylko chwilę, ponieważ nie było korków. W końcu znaleźliśmy się pod małym, drewnianym domkiem.
-Proszę chwilę poczekać.- skierował Riker do kierowcy taksówki.
Mężczyzna skinął głową i zgasił silnik.
Gdy chciałam otworzyć drzwi, okazały się być zamknięte. Postanowiłam zapukać. Po kilku chwilach wrota się otworzyły, a w nich stanął Ross. Jego włosy były potargane, na twarzy pojawił się dwudniowy zarost. Na sobie miał tylko szare dresy. 
-W... Co wu tu robicie?!- zdziwił się.
-Przyjechaliśmy po ciebie, Ross.- powiedziałam.
-I zabieramy cię do domu.- dodał Riker.
-Tu jest mój dom.- odparł chłopak.
-Dobrze wiesz, że to nie prawda.- kontynuował starszy.
-Tu mi dobrze. Zostaję.- upierał się.
-Wracasz do L.A.
-Nie. Nie chcę!- trzasnął drzwiami.
-Ross!- Rik chciał wejść, ale zatrzymałam go.
-Ja pójdę. Nie ma sensu żebyś ty szedł. I tak jesteś zdenerwowany. Poczekaj tu.
Weszłam ostrożnie do domu, rozglądając się w poszukiwaniu chłopaka. Gdy zorientowałam się, że nie ma go na dole, ruszyłam drewnianymi schodami na piętro. Blondyn siedział na długim parapecie przy lukarnie. Wpatrywał się w przestrzeń.
Siadłam za nim.
-Rossy, wszystko okay?- przejechałam mu ręką po plecach. 
-Wiesz, że nienawidzę jak ktoś tak do mnie mówi.- burknął.
-Mackenzie zawsze do ciebie tak mówiła.
-Dlatego tego nienawidzę.- nie odrywał wzorku od szyby.
-Ross, proszę, wróć z nami do Los Angeles. Nie możesz tu zostać na zawsze.- odparłam podbródek o jago ramię.
-Chyba jednak mogę.
-Dlaczego nie chcesz wrócić do domu?- zapytałam.
-Nie chcę bo tam wszystko jest trudne. Ja po prostu nie mogę.- schował twarz w dłoniach.- Jak ja mam teraz spojrzeć Rocky'emu w oczy? Nie mówię już nic o Mackenzie...
-Wiesz co, to wszystko poszło bardzo szybko. 
-O co ci chodzi?
-Wiesz... Ile się znaliście jak zaczęliście ze sobą być? Półtorej tygodnia, dwa?
-No i co?
-Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
-Tak, oczywiście.- powiedział.
-Mamy XXI wiek. Takie rzeczy raczej się nie przytrafiają.- mówiłam.- To chyba raczej było zauroczenie, a nie miłość.
-Zauroczenie?- skrzywił się.
-Tak. Wiesz, Mackenzie brzydka nie jest. Od czternastego roku życia nie miałeś dziewczyny. Może na siłę chciałeś się z kimś związać, aby nie być sam.
Chłopak milczał dłuższą chwilę. 
-Chyba masz rację.- westchnął.- Ale co ja mam teraz zrobić?
-Wrócić do L.A., zapomnieć o Mackenzie, żyć chwilą, bawić się. Przecież spotkaliście się przez przypadek. Ona nie może być tą jedyną. Jesteś młody, przystojny, całe życie przed tobą. Co chcesz zrobić?
-Wrócić do Los Angeles.

~~~
PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM!
So sorry za moją długą nieobecność. Strasznie mi głupio i mam nadzieję, że jeszcze ktoś tu jest. 
Przez ostatni miesiąc nie miałam głowy i weny aby pisać. Ale wróciłam. Zapomniałam, że pisanie to taka frajda.
Next postaram się dodać szybciej!
Niektórzy mówią, że brakuje im -N. Ja powiem tyle: -N tu cały czas jest. W tym rozdziale jest ogromna podpowiedź. ;)
kogo chcecie w następnym rozdziale?

xo












10 komentarzy:

  1. Matko boska! Riker! Na zawał padnę! Olejmy fakt,że mogły byc tam kamienie i blondyn mógł sobie kręgosłup złamac...
    -N tu jest.... Omg xD Nadal nie wiem kto to jest! ugh!
    Pozdrawiam! Zapraszam do mnie na rozdział 12..
    http://in-texas-story.blogspot.com/2015/04/rozdzia-12.html Riker i Flo jadą na rodeo xD hahahahahha taki spojler xD ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku nie no po prostu cudowne! Dawaj szybko next bo umrę z ciekawości! <3 + Zapraszam do siebie http://anotherworldaw.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Yeay nowy rozdział 🙌🙌🙌🙌🙌 btw jest świetny, czekam na next 😘😘😘
    Layla

    OdpowiedzUsuń
  4. Od razu, na wstępie przepraszam za ten komentarz! W sumie za wszystkie muszę cię przeprosić. Nie są one godne znajdować się na tym blogu. XD ?Nie potrafię pisać,że szczęka opada. W skrócie ''WOW!'' :O XD No ale spróbuje. xd Zacznę od Megan i Rikera. Hmmm.... Będę sie im bacznie przyglądać! :D To zdanie: ''Na pewno dobrze umieją współpracować. '' CZY ONI SĄ 'N'? XD A może tylko jestem przewrażliwiona. xd Riker taki szalony i tak przyjmie propozycje w Dancing with the Stars, bo już tam tańczy. XD :D Chyba, że odpadł, ale tego nie wiem. xd #ProrokIza_a Ross buntownik, czyżby kryzys wieku średniego? :3 Hahaha :D #suche
    Mack i Rocky! Czy wy chcecie mieć odciski? E tam! XD Taki tam spacerek, pewnie coś się wydarzy. :3 ALE CO?!^^ Rozdział świetny, wspaniały! *.* Pewnie jest ci smutno, że Ariana i Big Sean rozstali się. :C </3 Lajf is brutal ;/ :D No co zrobisz, nic nie zrobisz. :D
    Pozdrawiam<3
    Emily^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekaj, czekaj, czekaj... Nie wiem od czego zacząć :(
    Rozdział wspaniały, super, extra... Jak zwykle :)
    Jak ja ci zazdroszczę tego jak ty piszesz!
    Cudownie!
    Mam nowe podejrzenia co do ~N...
    Może to Rydel?!
    Tak ciężko chciała aby Ross o niej zapomniał...
    Zgadłam?!
    Powiedz, że tak!
    A może to Riker i Mag...
    Jak Delly zacznie namawiać Rockunia aby zerwał z Mack, to już będę miała pewność :D
    Kiedy ty to w końcu zdradzisz?!
    Riker skacze z klifu- jaka odwaga :)
    Też kiedyś skakałam z jakiejś wysokiej skały... Do morza czy tam oceanu...
    Na wycieczce w Grecji :D
    To takie emocje!
    Nie wiem czemu, ale szkoda mi się Rossiaka robi :(
    Nie mam weny na komentarz :/
    Znaczy miałam... ale jak zaczęłam nadrabiać komentarze na wszystkich blogach jakie cytam... ta wena uciekła :/
    Pozdrawiam cieplutko <3
    ~Suza

    OdpowiedzUsuń
  6. Co tu tak pusto? Rozdział superowy! <33 Jaka podpowiedź do -N? To jest jakieś strasznie skomplikowane... Zdradź kto to! :D Dawaj szybko następny! Kocham! <33 :** /Nanny

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że dopiero teraz tu trafiłam, bo teraz ciężko się wtajemniczyć dlatego zacznę czytać bloga od początku :)

    http://bizzmez.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Okey, powinnam dostac od ciebie niemaly ochrzan.
    Przeczytalam rozdzial juz szmal czasu temu, ale nie mialam jakos czasu zeby skomentowac.
    Gdy w koncu (czyt.teraz) znalazlam chwile i nadrabiam zaleglosci na blogach.
    Rozdzial jak zwykle boski kochana.
    Dlaczego ja jeszcze nwm kto to jest N?? Musze sie nad tym zastanowic. Oj, musze.
    Co by tu jeszcze powiedziec...
    Nie moge sie doczekac nastapnego
    Przepraszam, ze ten komentarz nie ma.sensu, ale ostatnio nie mam weny na dlugie wypracowanka pod postami xD
    Caluski od Tajemniczej :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej :) Przeczytałam ten rozdział już chyba z milion razy, ale jakoś nie w dalszym ciągu nie wiem gdzie jest ta podpowiedź. Tak poza tym rozdział boski <3 Kocham ❤

    OdpowiedzUsuń