niedziela, 11 października 2015

43. 'But that's alright because I like the way it hurts...'

Znów w nocy miałam koszmary. Przyśnił mi się ten sam sen co kiedyś. Od pewnego czas nawiedza mnie przez cały czas. To nawet nie jest sen. Mam wrażenie, że to jakby... Przykre, zapomniane wspomnienie. Simon wspominał kiedyś, że mogę zapominać niektóre zdarzenia? To było zbyt realistyczne jak na ciąg sennych wymysłów. Zazwyczaj nie pamiętam, co mi się w nocy śni, ale to pamiętam dokładnie. Zawsze był ten sam schemat: krzyczę, Alex ucieka, ponownie ją wołam, ona zatrzymuje się, wymieniamy kilka słów, ona znów biegnie. Lecz tym razem ten sen był dłuższy. Szarpanina. Dziewczyna się przewraca i uderza głową o murek. Leży nieruchomo na ziemi. To wszystko jest dziwne. Wygląda na to, że... Że to ja ją zabiłam.
Pamiętam, że dostałam kiedyś wiadomość od -N, gdy stałam przed lustrem: 'Ja nie jestem zabójcą, ale właśnie na niego patrzysz'. Ten ktoś dobrze wie, co mówi. Wie wszystko. Wie więcej niż ja.
Ja ją zabiłam. Jak mogłam? Zacznijmy od tego, że nie chciałam i nic nie pamiętam. Ale to podsuwa mi kolejne wskazówki, kim może być prześladowca. Kto był tamtego wieczoru w pobliżu? Ja, Megan, DeLuca, Ross, Rocky, Riker, Rydel, Ellington, Jordan. Megan była z Rikerem, więc ich można wykluczyć. DeLuca odpada, bo już nie żyje (ale on też był winny). Ross spał na kanapie, Jordan wyszła już wcześniej, Rydel i Ratliff kłócili się w tym czasie w kuchni. Kto został? Rocky. To może być on. Jako jedyny nie ma alibi i nie wiadomo co się z nim wtedy działo.
Z całej rodziny Lynchów to on wie o mnie najwięcej. Może jest ze mną tylko dla informacji. Albo.. Sama nie wiem. To by wyjaśniało wiadomości w stylu 'Kocham Cię'. To wszystko jest popieprzone. Mega popieprzone.
Wyskoczyłam z łóżka i poszłam do łazienki. Podeszłam do umywalki i chlusnęłam sobie zimną wodą w twarz. Wyglądałam okropnie. Moje włosy były potargane, cera blada, a oczy podkrążone.
Dziś impreza pożegnalna Millera, za kilka dni Summer Jam (gala, na którą zaprosiła nas Rydel).
Zadrżałam, gdy usłyszałam wibracje mojego telefonu, który leżał na szafce. Z lękiem w oczach spojrzałam w tamtą stronę. Na ekranie pojawił się nieznany numer. Chwyciłam w dłonie iPhone'a i przesunęłam palcem po ekranie.
-Halo?- powiedziałam nerwowo.
-Cześć, Mack.- w słuchawce usłyszałam głos Rikera.
Odetchnęłam z ulgą i podparłam się ręką o wannę.
-Co tam? Dlaczego dzwonisz z nieznanego numeru.
-Dzwonie ze starego telefonu. Mój nowy wyłączył się po aktualizacji i już nie chce się włączyć. Nieważne. Dzisiaj jest impreza u Jake'a. Podrzucić was?- zapytał przyjaźnie.
-Jasne! Dzięki. Dlaczego dzwonisz do mnie?
-Co?- wydawać się mogło, że nie do końca zrozumiał, o co go przed chwilą zapytałam.
-Dlaczego dzwonisz do mnie, a nie do Megan?- sprecyzowałam pytanie.
-To, że twoja przyjaciółka jest moją dziewczyną, to nie oznacza, że czasem chciałbym z tobą pogadać.
-A jaki jest prawdziwy powód, Lovelasie.- uśmiechnęłam się do telefonu.
-Nie mogę się do niej dodzwonić.- odparł.
-Pewnie jeszcze śpi.- podniosłam się z podłogi i ruszyłam do wyjścia z toalety.
-Jak tam się czujesz?- blondyn zmienił temat.
-A jak mam się czuć?- teraz to ja udawałam, że nie rozumiem.
-Wiem, że Ross ostatnio zachowuje się jak skończony idiota, ale daj mu czas.
-Jaki czas, Rik? Po co?
-Rozumiem, że ostatnie sytuacje były dość... Dziwne, ale może przynajmniej zachowajcie zwykłe, przyjacielskie stosunki. Wiesz co mam na myśli...
-Nie wiem.- rzuciłam krótko.- Ja chciałam zachować takie 'stosunki', ale Shor nie. Zdaję sobie sprawę, że jest on twoim bratem, ale muszę uszanować jego zdanie. 
-Jak wolisz.- głośno westchnął.- Wiesz co, to nie jest temat na telefon. Możemy się spotkać i pogadać normalnie?
-Jeśli chcesz ciągnąć ten sam temat, to możesz kontynuować teraz. Nie widzę większej potrzeby, aby gadać o tym osobiście. Dawaj, tylko szczerze, co o tym myślisz.
Wiem, że Riker jest najstarszy i chyba najrozsądniejszy z rodzeństwa. Jest świetnym słuchaczem i rozmówcą. 
-Szczerze?
-No tak.
-Myślę, że za bardzo obwiniasz o obecną sytuację Rossa.- zdenerwowanie w jego głosie było tak wyczuwalne, jak stare burrito, które Meg raz zostawiła pod moim łóżkiem.- Mój brat nie jest święty i nie mam zamiaru go bronić, ale ty i Rocky też wyskoczyliście z tym swoim całym 'związkiem' w nie odpowiednim momencie. To też podziałało na psychikę Shora.
W tym miejscu po prostu nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Rzucił mi prawdą prosto w twarz. Nie ukrywam, że trochę mnie to przytłoczyło. To jest czysta szczerość. Riker ma rację. Dlatego jego przekonanie utwierdza mnie w tym, że powinnam zakończyć swój pseudo związek z Rocky'm. 
Owszem, brunet jest kochany. Wspiera mnie jak nikt inny, ale jest bardziej jak... Najlepszy przyjaciel. Jest lepszy niż Rydel, czy nawet Megan. Ale to tylko przyjaźń.
-Halo? Mack?- z zamyślenia wyrwał mnie głos najstarszego Lyncha.
-Jestem, jestem.- powiedziałam cicho.
-Nie chciałem zabrzmieć jak jakiś cham, ale poprosiłaś o szczerą opinię, więc...
-Jest w porządku.- przerwałam mu.- Naprawdę.
-To dobrze.- ton jego głosu się zmienił.- Muszę już kończyć. Przekaż Megan żeby do mnie zadzwoniła, gdy się obudzi, okay?
-Jasne, do zobaczenia wieczorem.
-Do zobaczenia.
-A, Riker.- rzuciłam szybko, zanim blondyn zdążył się rozłączyć.
-Tak?
-Ross będzie na dzisiejszej imprezie?- zapytałam.
-Tak, pewnie tak.- rzucił niemalże beznamiętnie.
-Spoko. 
Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na łóżko w sypialni. Skierowałam się ku kuchni, włączyłam odbiornik radiowy i zaparzyłam kawę. Skoro najmłodszy Lynch będzie na imprezie, to pewna część planu jest wykonana. Teraz już wszystko w rękach -N. 
Jakkolwiek to nie brzmi, przyprawia mnie o dreszcze.
Wszystko w rękach -N.

*Ross*

Znów obudził mnie ten sam dobrze znany ból głowy. Usiadłem na łóżku i pięściami przetarłem oczy. Skrzywiłem się na samą myśl o wczorajszym wieczorze (albo krótkich urywkach, które z niego pamiętam).
Po wyjściu z domu stwierdziłem, że muszę jakoś odreagować. Pierwsze, co mi przyszło wtedy na myśl to alkohol. Byłem w klubie przy plaży. Wiem tylko tyle, że po dziewiątej szklane Jacka Daniel'sa film mi się urwał. Teraz się czuję jakby ktoś okładał moją głowę młotkiem. 
Rozejrzałem się po moim pokoju. Poniszczone przedmioty, potłuczone ramki zdjęć. Totalny bałagan.
Mimo przytłaczającego bólu wygramoliłem się z łóżka. Założyłem pierwszy lepszy t-shirt, który nie był przesiąknięty zapachem dymu papierosów i jeansy. Zszedłem cicho po schodach. Gdy miałem przed sobą ostanie dwa stopnie, zatrzymałem się. W kuchni najwyraźniej siedzieli wszyscy: Riker, Rocky, Rydel i Ellington. Przysiadłem na stopniu i wsłuchałem się w ich rozmowę.
-Nie wiem co się z nim dzieje.- powiedziała Delly.- Strasznie się o niego martwię. Cały czas wraca pijany w środku nocy do domu, czuć od niego alkoholem i papierosami. 
-Nie powinnaś się tak nim zamartwiać.- Rik objął ją ramieniem.- Może to tylko taki późny bunt młodzieńczy.
-Wahania nastrojów, buzujące hormony...- Ratliff potarł brodę jak pradawny myśliciel.- Albo to faktycznie bunt młodzieńczy, albo nasz Rossy jest w ciąży.
Ell jak zwykle palną głupotę.
Rydel wywróciła oczami i upiła łyk kawy z dużego kubka.
Jedynie Rocky przez całą konwersacje siedział cicho.
-Myślicie, że powinien iść na dzisiejszą imprezę?- zapytała blondynka.
-Nie ważne co myślimy i tak nikt nie zabroni mu tam pójść.
Postanowiłem przerwać im rozmowę i zszedłem na dół.
-Cześć.- rzuciłem krótko sięgając po dzbanek z kawą.
-Za kilka dni Summer Jam.- Riker zmienił temat.- Sądzcie, że co powinniśmy zaśpiewać?
-Forget About You, Loud, If I can't be with you.- powiedział Rocky.
-A może zamiast If I can't be with you, to I want You bad?- zasugerował Rat.
-Mnie to rybka.- odrzekł młodszy, bujając się przy tym na krześle jak dziecko z podstawówki.
-Co powiecie na Stay with me zamiast Forget About You?- wtrąciłem.
Przy stole zapanowała cisza.
-Okay.- po dłuższej chwili odezwał się najstarszy.- Jak tylko chcesz.
Po tych słowach zapadła niezręczna cisza. 
-Kiedy jest dokładnie Summer Jam?- zapytałem.
-Po jutrze.- powiedziała Rydel wstając od stołu.
Przejechałem ręką po włosach.
-Macie jakieś plany na dziś?- próbowałem jakoś podtrzymać rozmowę.
-Oprócz dzisiejszego melanżu to nie.- Ellington oparł rozłożył się na krześle, oparł ręce o kark, a nogi położył na stole.- Wooolne.
-Stary, zabieraj te sery ze stołu.- jęknął przeciągle Rocky, spychając nogi przyjaciela na ziemię.- Ja jestem zajęty.
-Ja też.- wtrącił Riker.
Dells się nawet nie odezwała, po prostu opuściła kuchnię.
-Chciałem spędzić z wami trochę czasu, ale widzę, że nie macie na to ochoty.- westchnąłem.
Widać było po najstarszym, że jakiś kąśliwy komentarz cisnął mu się na usta, ale ostatecznie się powstrzymał.
-Nie macie nic przeciwko, abym zaprosił Naomi na imprezę?
Znów cisza.
-Muszę isć.- Rocky wstał z krzesła i po prostu opuścił dom.
-Ja chcę iść z tobą!- krzyknął Ell.
-Idę do Mackenzie...
Perkusista opadł na krzesło, a jego podekscytowanie opadło.
Nawet nie zauważyłem, że Rika też już nie ma.
Kolejny poranek spędzony w przemiłej atmosferze.

* * *
-Megan!- krzyknęłam.- Skończ. Mam dosyć w kółko słuchania tego samego.
-Ale co ci szkodzi spróbować?- dziewczyna chwyciła czarny worek.
Dzisiaj jej kolej wyrzucania śmieci.
-Co cię napadło, żeby mnie znów swatać z Rossem?
-No nie wiem, tak po prostu.- otworzyła drzwi. Już miała wyjść na zewnątrz.
-Tłumaczyłam ci, dlaczego.
-Okay, okay, opadła na krzesło. A kiedy pogadasz z Rocky'm o tym, że wiesz...
-Nie wiem.
-A może  po prostu powiedziałaś to pod pływem emocji?
Wzruszyłam ramionami.

*Rocky*

Podjechałem pod hotel, w którym mieszkają Brytyjki. Zgasiłem silnik, wszedłem do środka i wjechałem windą na górę. Gdy podszedłem pod ich drzwi okazało się, że są otwarte. Wszedłem do przedsionka. Od razu usłyszałem ich rozmowę. Postanowiłem nie wchodzić dalej. Po prostu stałem i słuchałem.

*

-Chyba muszę mu to powiedzieć dzisiaj.- stukałam opuszkami palców o stół.
-Yhy. Popsuj mu życie. 
-Czyli mam być nieszczęśliwa i psuć również moje życie?
-I tak źle i tak niedobrze. Ale jak mówisz dzisiaj, to zrób to przed imprezą.- zasugerowała.- A kiedy się zorientowałaś, że nic do niego nie czujesz?
'Nic do niego nie czujesz'. To brzmi strasznie. Czuję się okropnie.
-Mam być szczera?
-Nie, okłam mnie.- rzuciła sarkastycznie.
Przewróciłam oczami.
-Od samego początku.
-Skoro od początku nic nie czułaś, mogłaś powiedzieć.
W drzwiach zobaczyłam Rocky'ego.
-Nic się nie stało, rozumiem.- rzucił smutno i po prostu wyszedł.

***

Na górze róże, na dole blef, Mack jest suką, wkrótce poleje się krew.
-N

~~~
Hej!
Nie wiecie jak super pisze się w samolocie XD
Z Amsterdamu wracam do domu ;_;
Rozdział jest ogólnie taki o niczym.
Uroczyście informuję, że notki pojawiały się będą co najmniej raz na tydzień. Nie wiem jak to zrobię, ale się uda.
Rozdział ten jest niesprawdzany, więc nie bijcie! ;x Poprawię go jutro.
Buziaki!
-N ♥



8 komentarzy:

  1. Rozdział jak zawsze niesamowity i mega ciekawy!! :) ;) Czekam na next! :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ROZDZIAŁ JEST GENIALNY !!!!! nie mogę się doczekać nexta dawaj szybkoooo !!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rodział, nie moge się doczekać kolejnego :) ~ Layla

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jest świetny *-* nie mogę się doczekać nowego :)
    myślę że -N to :
    -Jordan
    -Nicole
    -i nwm czemu ale Naomi jakaś taka dziwna xD
    dawaj jak najszybciej nexta <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka, zapraszam na nowy rozdział na http://lullaby-for-angel.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedy next *-* ??? <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałaś nominowana do LBA http://black-opowiadanie.blogspot.com/2016/03/lba.html

    OdpowiedzUsuń
  8. zapraszam na bloga Lynch&Rattliff -czyli nowa wojna światowa

    OdpowiedzUsuń